Wyobraź sobie, że jeździsz rowerem po centrum dużego miasta. Z przyjemnością eksplorujesz otoczenie - z roweru widzisz więcej niż w aucie, przemierzasz większe niż pieszo odległości, męcząc się przy tym znacznie mniej. Teren jest raczej płaski, więc nie ma mowy o zadyszce pod górkę. Nie kombinujesz którędy jechać by było bezpieczniej czy wygodniej - wszędzie masz wydzielone na jezdni pasy specjalnie dla rowerów, oczywiście odrębne dla obu kierunków jazdy. Mijające Cię auta nie stresują Ciebie - obowiązuje ograniczenie ruchu do 30 km/h, którego wszyscy przestrzegają, bo przecież chodzi o to, by wszystkim żyło się tu lepiej. Kierowcy są pozytywnie nastawieni i bez problemu ustępują Tobie pierwszeństwa - przecież oni też często przesiadają się na rower i wiedzą, że w ruchu drogowym pieszy i rowerzysta jest ważniejszy niż auto. Jedyne, na co musisz uważać to na innych amatorów jednośladów - w prawdzie wszyscy są dla siebie życzliwi, ale popularność tego środka transportu powoduje, że czasem robi się tłoczno i musisz kogoś przepuścić czy ostrożnie wyminąć. Jeździsz tak sobie już którąś godzinę i nagle nachodzi Cię myśl: to wszystko jest zbyt piękne by było prawdziwe!
Powyższy opis brzmi idyllicznie, ale jest jak najbardziej rzeczywisty. Co więcej, aby się o tym przekonać wystarczą niecałe 3 godziny drogi samochodem. Tyle czasu bowiem potrzeba, aby z Poznania dotrzeć do jednego z najbardziej rowerowych miast Europy - do Berlina.
20.04.2013 wybraliśmy się ze znajomymi na jednodniowy wypad do stolicy Niemiec. W mieście, z racji jego bliskości, byłam już wcześniej wielokrotnie, ale ten wyjazd był zupełnie inny, ponieważ odkryłam Berlin z perspektywy dwóch kółek. Początkiem naszej przygody był Kreuzberg - dzielnica zamieszkana głównie przez młodych ludzi, przez co jest tu jeszcze bardziej hipstersko niż w pozostałych częściach miasta.
Powyższy opis brzmi idyllicznie, ale jest jak najbardziej rzeczywisty. Co więcej, aby się o tym przekonać wystarczą niecałe 3 godziny drogi samochodem. Tyle czasu bowiem potrzeba, aby z Poznania dotrzeć do jednego z najbardziej rowerowych miast Europy - do Berlina.
20.04.2013 wybraliśmy się ze znajomymi na jednodniowy wypad do stolicy Niemiec. W mieście, z racji jego bliskości, byłam już wcześniej wielokrotnie, ale ten wyjazd był zupełnie inny, ponieważ odkryłam Berlin z perspektywy dwóch kółek. Początkiem naszej przygody był Kreuzberg - dzielnica zamieszkana głównie przez młodych ludzi, przez co jest tu jeszcze bardziej hipstersko niż w pozostałych częściach miasta.
Miałam wrażenie, że życie płynie tutaj trochę jakby wolniej. Ludzie wypoczywają w parkach i korzystają z wolnej soboty. Kto by nie chciał grillować w otwartej przestrzeni, skoro jest to tutaj całkowicie legalne i wręcz modne? :)
Kreuzberg idealnie nadaje się na punkt startowy nie tylko z racji tego, że panuje tu nieco leniwa atmosfera, a do wyboru mamy wiele kolorowych dekadenckich knajpek na przedpołudniową kawę. Można tu bowiem bezpłatnie zaparkować auto, a następnie skorzystać z jednej z licznych wypożyczalni rowerów. Nasz wybór padł na VELOTHEK (strona internetowa i dane kontaktowe: kliknij TUTAJ), ponieważ poza zwykłymi rowerami w swojej ofercie ma również tandem :-). Całodniowe wypożyczenie roweru (należy zwrócić przed zamknięciem, czyli po 18:00) kosztowało nas 8 €, a tandemu 16 €.
Jak się jeździ rowerem po Berlinie? Tak, jak pisałam we wstępie - dobrze, wygodnie i bezpiecznie. W mieście jest bardzo dużo ścieżek rowerowych (ich łączna długość wynosi ponad 600 km, w Poznaniu - dla porównania - 100 km). Wiele z tras ma typowo turystyczny charakter, tak jak np. Szlak Berlińskich Dzielnic, Muzeów a także trasą prowadzącą wzdłuż dawnego Muru Berlińskiego. Długość szlaku biegnącego wokół dawnego Berlina Zachodniego wynosi 160 kilometrów, co podzielono na 14 odcinków. Poza wydzielonymi pasami rowerowymi na ogólny komfort jazdy wpływa też uspokojenie ruchu samochodowego w mieście - na 70% ulic obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. Jeśli zmęczymy się pedałowaniem albo będziemy chcieli dojechać gdzieś dalej, możemy wraz z rowerem (dodatkowo płatnie) skorzystać z komunikacji miejskiej - rozbudowanej sieci U-Bahn, S-Bahn czy kolei podmiejskiej. Możemy też po prostu zatrzymać się gdzieś na kawę, a jednoślad przypiąć do jednego z wielu ogólnodostępnych stojaków.
Jak ubrać się na taki wypad? Tak samo jak wtedy, kiedy mielibyśmy przemierzać miasto piechotą. W Berlinie, jak w większości miast europejskich, jazda rowerem coraz częściej nie jest traktowana jako aktywność fizyczna, a raczej jako codzienny element miejskiego życia i transportu. Na rowerach podróżują mężczyźni w garniturach i panie na szpilkach. Warto wnieść trochę oryginalności w swój wygląd - kto wie, może potem nasze zdjęcie pojawi się na blogach poświeconych Cycle Chic (na przykład TUTAJ)?
Jak ubrać się na taki wypad? Tak samo jak wtedy, kiedy mielibyśmy przemierzać miasto piechotą. W Berlinie, jak w większości miast europejskich, jazda rowerem coraz częściej nie jest traktowana jako aktywność fizyczna, a raczej jako codzienny element miejskiego życia i transportu. Na rowerach podróżują mężczyźni w garniturach i panie na szpilkach. Warto wnieść trochę oryginalności w swój wygląd - kto wie, może potem nasze zdjęcie pojawi się na blogach poświeconych Cycle Chic (na przykład TUTAJ)?
Nasza trasa była dosyć spontaniczna. Spod wypożyczalni wyjechaliśmy w kierunku Alexanderplatz. W tym centralnym miejscu wschodniej części Berlina zawsze jest pełno ludzi - miejscowych i przyjezdnych. Na wschód od placu znajduje się jeden z symboli miasta - wieża telewizyjna. Wybierających się do Berlina na zakupy zainteresować może to, że w tym miejscu planowane jest otwarcie drugiego w mieście sklepu brytyjskiej sieciówki z ubraniami Primark (pierwszy sklep mieści się w centrum handlowym Schloss-Strassen-Center, informacje i wskazówki dojazdu: TUTAJ). Następnie dotarliśmy do Katedry Berlińskiej i przejechaliśmy przez Wyspę
Muzeów. Dalej kierowaliśmy się popularną aleją Unter den Linden aż do
Bramy Branderburskiej, przed którą jak zwykle dużo się działo.
Alexanderplatz i symbol Berlina |
Ciekawy detal Niemieckiego Muzeum Historycznego |
Performance Green Peace przed Bramą Branderburską |
Dla każdego coś miłego |
Aleja Ebertstraße poprowadziła nas wzdłuż zieleni, poruszającego Pomnika Ofiar Holocaustu i fragmentów dawnego muru aż do Postdamer Platz. Tam, w pewnym niewyróżniającym się centrum handlowym o nazwie Arkaden, na pierwszym piętrze, znaleźć można skarb: wyjątkowe lody. Odrobina stuprocentowo włoskich lodów w tej części Europy, w dodatku wyprodukowanych bez sztucznych aromatów, barwników, konserwantów i utwardzonych tłuszczów roślinnych czyni to miejsce wartym odwiedzenia. Jedyny mankament to długa kolejka chętnych i wybór smaków utrudniający podjęcie decyzji. Od mojej poprzedniej wizyty w tym miejscu pojawiły się smaki produkowane wyłącznie z ekologicznych składników (wyróżnia je przedrostek BIO przed nazwą), a także lody bez cukru i laktozy (słodzone fruktozą). Takim słodkościom mówię zdecydowane TAK :-). Koszt jednej porcji waha się w przedziale 2-3 € (w zależności od smaku). Więcej informacji o lodziarni na jej stronie internetowej - TUTAJ. Jeśli chodzi o konkretniejsze jedzenie, Berlin również ma wiele do zaoferowania, ponieważ w pełni czerpie z panującej tu wielokulturowości. Dzięki temu znajdziemy tutaj kuchnie ze wszystkich stron świata i to zazwyczaj na wysokim poziomie. Wystarczy wspomnieć o kebabach, które nawet jako fast food wyróżniają się wysoką jakością (np. słynny Mustafas, który zajmuje pozycję w pierwszej dwudziestce spośród ponad 4000 berlińskich restauracji wg użytkowników Trip Advisora - recenzje TUTAJ).
Przed Arkaden można odpocząć na jednym z trawników |
Nasz dalszy cel przejazd:u: Bundestag i okolice, następnie dłuższy odcinek wzdłuż Straße des 17. Juni aż do Kolumny Zwycięstwa, gdzie odbiliśmy w kierunku Ku'dammu i Kościoła Pamięci. Zahaczyliśmy też o słynne KaDeWe
(dom towarowy o tradycji sięgającej początku XX wieku) - bardziej z
ciekawości niż chęci zakupów, a następnie ze względu na porę
wyznaczającą powrót do wypożyczalni, ruszyliśmy w jej kierunku.
Jeden dzień pozwala na poznanie Berlina dość pobieżnie, z zewnątrz, lub
też - jak w naszym przypadku - odświeżenie go sobie w pamięci w ramach kolejnego
pobytu. Na dokładniejsze skorzystanie z miasta, wraz z muzeami,
okolicami miasta i zakupami, polecam zarezerwować minimum 2-3 dni.
My łącznie przejechaliśmy około 30 km i pod koniec dnia zdecydowanie czuliśmy to w nogach. Bardziej niż mięśnie bolała nas jednak świadomość, że po polskich miastach póki co rowerem nie jeździ się tak komfortowo i będzie trzeba na nowo się do tego przyzwyczaić. Zmiany następują, ale niestety dość wolno i na taki poziom jakości jazdy będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Póki co, dla przekonania się, że można żyć inaczej, polecam wypad do naszego zachodniego sąsiada, zwłaszcza urzędnikom odpowiedzialnym za infrastrukturę drogową ;-).
Właśnie tak dwa lata temu spędziliśmy wakacje! :D byliśmy prawie tydzień, metę mieliśmy tuż przy wyspie muzeów i jeździliśmy gdzie nas koła poniosły :) Fajny był wypad do Spandau, a w niedzielę warto zajrzeć na co najmniej jeden Flohmarkt :)
OdpowiedzUsuńFlohmarktów nie odwiedzałam. Polecasz któryś konkretnie? Udało Ci się coś złowić? :-)
UsuńCześć, jadę jutro rano do Berlina - czy mogłabyś napisać mi, czy przy wynajęciu roweru potrzeban jest na przykłąd karta kredytowa? Dzięki!
OdpowiedzUsuńTam gdzie my wypożyczaliśmy bie była potrzebna :-)
OdpowiedzUsuńZapomnij o kłopotach z rezerwacjami! Nasza wyjątkowa wyszukiwarka noclegów sprawi, że znajdziesz idealne miejsce na każdą podróż. Odkryj wygodę bez stresu i zarezerwuj swoje wymarzone zakwaterowanie już teraz https://www.findbookingdeals.com/pl/
OdpowiedzUsuń