19 sierpnia 2013

Karnawał dobrego jedzenia

Miniony weekend minął Poznaniakom na smakowaniu. W mieście odbyły się dwie kulinarne imprezy, stwarzając wiele okazji do ciekawego zajadania.W jednej z nich wzięłam nawet czynny udział, dodając do rozbudowanej palety smaków coś od siebie. 
Pierwszym wydarzeniem był Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku. W dniach 15-18.08. na płycie Starego Rynku stało wiele straganów z wyrobami z różnych stron świata. Było gruzińskie chaczapuri, cypryjskie sery (w tym znane halloumi), włoskie wina, hiszpańskie oliwy, a także wiele innych flagowych produktów kuchni różnych narodowości. Skosztować można było również wyrobów polskich, z różnych rejonów naszego kraju. Ku mojej uciesze, pojawił się nawet polski cydr, choć - jak się okazało później - nie najlepszy. Przy okazji festiwalu odbywały się również konkursy, pokazy i warsztaty. Wydarzenie spotkało się z dużym zainteresowaniem, czemu sprzyjała na pewno piękna pogoda i termin przypadający na długi weekend.

O jakości jedzenia trudno mi się wypowiadać, bo próbowałam jedynie wspomnianego cydru, ale asortymentu większości stoisk raczej nie zaliczyłabym do żywności zdrowej czy bliskiej naturze. Przejawem braku "dobrego smaku" był  jak dla mnie wygląd targowiska - każdy punkt prezentował kompletnie inną stylistykę, przez co całość sprawiała wrażenie odpustowego bazarku, przyprawionego kiczem. Do niemieckich Weihnachtsmarktów pod względem estetyki i spójności było festiwalowi daleko, ale i tak całość oceniam pozytywnie - stare miasto ożyło, Poznaniacy mogli odbyć wiele kulinarnych podróży, nie ruszając się z miejsca, a i ja upolowałam coś dobrego (wino wiśniowe, z wyraźnie wyczuwalnym aromatem pestki, oryginalne w smaku). 
Drugą kulinarną inicjatywą był odbywający się również w wielu innych miastach w Europie Restaurant Day. Koncepcja, zgodnie z którą w jeden, wyznaczony odgórnie dzień każdy może otworzyć restaurację i spróbować jak to jest być "po drugiej stronie kuchni", pochodzi z Finlandii. W Polsce jest ona jeszcze stosunkowo mało popularna, ale z roku na rok, a właściwie z jednego Restaurant Day na następny (odbywają się zwykle co 3 miesiące), uczestniczy w niej coraz więcej osób. W dniu 18.08. w Poznaniu swoją jednodniową działalność ogłosiło 15 restauracji (dla porównania: w Helsinkach było ich aż 85), w tym... moja muffinkarnia.
W poznańskich jednodniowych knajpkach można było stołować się właściwie cały dzień - począwszy od śniadania na Jeżycach, poprzez luch i obiad, na przykład w Strefie Kultywator, aż do późnej kolacji w KontenerART. W międzyczasie było wiele okazji do skonfrontowania silnej woli z wodzącymi na pokuszenie przekąskami. Do tej kategorii miejsc zaliczyłabym prowadzoną przeze mnie, ze wsparciem męża i kilku bliskich mi osób, Dolinę Muffinków, która w godzinach 11-15 stacjonowała w miejskim skwerze przy ulicy Zielonej. 
W ofercie Doliny pojawiło się 130 babeczek w 14 konfiguracjach smakowo-składowych. Poza klasycznymi słodkościami zaproponowałam babeczki "uzdrowione": bezcukrowe, beztłuszczowe oraz bezglutenowe. Poziom sprzedaży przerósł moje oczekiwania, ale najmilej zaskoczyły mnie same reakcje Kupujących - zarówno naszych znajomych, jak i zupełnie obcych. Dzięki nim to niedzielne popołudnie minęło nam bardzo bardzo przyjemnie, a sobotnia praca przy pieczeniu nabrała wyjątkowego sensu :-).
Kolejny Restaurant Day już 16.11.2013. Mam nadzieję, że uda mi się wtedy skosztować kuchni z innych restauracji, bo tym razem byłam zbyt zaaferowana swoim "biznesem" ;-). Nie wykluczam, że może znów spróbuję swoich sił "restauratorskich". Zobaczymy - do tego czasu jeszcze wiele okazji do tanich lotów może się pojawić, a przeżycie Dnia Restauracji w innym mieście też na pewno było by czymś super.

11 komentarzy:

  1. Taka to już specyfika tych naszych "jarmarków". Często produkty droższe niż w sklepach i tylko z nazwy naturalne. Ale z tego co widziałem, poza naszymi granicami - też nie jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widziałam kilka estetycznie fajnych i to nawet za naszą wschodnią granicą. Ale dobrze, że coś takiego się dzieje, bo na Rynku w Poznaniu ostatnio królują głównie kluby go-go.

      Usuń
    2. Polecano mi jarmark w Wilnie - ale to chyba nie żadna impreza, a stałe targowisko. W mojej rodzinnej łodzi, całkiem przywozicie udał się kiedyś jarmark wojewódzki - ale poza tym to rzadko kiedy bywałem zadowolony z tego rodzaju imprez. Nawet tegoroczny jarmark dominikański, jakoś mnie nie zachwycił.
      Od kilku lat wybieram się (i wybrać nie mogę) na jarmark adwentowy w Dreźnie - o którym dużo dobrego słyszałem.

      Usuń
    3. W Wilnie na targowisku kupiłam pamiątkowe magnesy ale nie pamiętam by jakoś specjalnie zachwyciło mnie to miejsce. Chyba, że nie o ten chodzi :). Najpiękniejsze są targi bożonarodzeniowe, bardzo fajnie wyglądał w zeszłym roku w Budapeszcie i we Lwowie. Pewnie wrzucę zdjęcia przy okazji relacji z tych miast.

      Usuń
    4. Czy to był może targ kalwaryjski?

      Usuń
  2. Nie, tam nie dotarłam. Byłam tylko na takim małym ryneczku w centrum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja postaram się dowiedzieć, o który chodziło i jeśli to był kalwaryjski dotrzeć tam i opisać na blogu
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Daj znać koniecznie czy tam trafiłeś i jak było. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tam trafię to z całą pewnością relacja pojawi się tutaj: graf-zero.blogspot.com
      ;)

      Usuń
  4. Świetna nazwa "Dolina muffinków"! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...