25 kwietnia 2014

Zakochani w ATENACH [część I]

Naszą filozofię podróżowania można by streścić w trzech słowach: OKAZJA CZYNI PODRÓŻ. Spędzanie Dnia Zakochanych w Atenach nie było naszym planem, zadecydowała o tym korzystna cena lotu w Szalonej Środzie. Jak już się tak się ładnie złożyło, to dlaczego by nie skorzystać? Odrobina romantyzmu po kilkunastu latach związku jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a cotygodniowe sprzątanie może poczekać - zwłaszcza jeśli konkurencją jest wieczór z winem, oliwkami i widokiem na Akropol. Wraz z parą znajomych (o tylko trochę krótszym od naszego wspólnym stażu) postanowiliśmy sprawdzić: czy w ATENACH MOŻNA SIĘ ZAKOCHAĆ?
Ze względu na ilość zdjęć i treści relację dzielę na dwie części [zbyt wiele dobrego może być niedobre]. Oto pierwsza z nich, a w niej między innymi: organizacja, pierwsze wrażenia i główne atrakcje Aten. 3...2...1... START!

PIERWSZE KROKI
Wysiadamy z samolotu, rękawem dostajemy się na terminal, odbieramy bagaż i kierujemy się do Biura Informacji Turystycznej, skąd - tradycyjnie - można zabrać darmową mapę czy zasięgnąć języka odnośnie komunikacji miejskiej. Lotnisko oddalone jest od centrum Aten o 15 km, jaką to odległość pokonać można taksówką (35 €, podobno sztywna cena, choć zdarzają się naciągacze, jak wszędzie),  autobusem lub metrem.
Autobus X95 odjeżdża sprzed lotniska i do głównego placu Syntagma, dojeżdża w ciągu 60 minut. Cena jednorazowego biletu na tej trasie to 5 €.  Informacje o pozostałych liniach autobusowych spod lotniska znajdziecie TUTAJ. Nieco szybszą, ale i droższą opcją jest metro: obok terminalu (po wyjściu trzeba kierować się kilkadziesiąt metrów w lewo, są oznaczenia) znajduje się stacja metra. Dojazd do Syntagmy tym środkiem komunikacji zajmuje około 40 minut i kosztuje jednorazowo 8 €. Polecono nam zakup biletu trzydniowego (3day Tourist Ticket) i na nasz plan wyjazdu była to opcja idealna, zwłaszcza, że w cenie biletu (20 €) jest dojazd do miasta z i do lotniska.
METRO i LUDZIE
Metro jest dla mnie takim trochę odzwierciedleniem duszy miasta. Fajnie więc, jeśli: a) jest, b) jest ciekawe, c) jest łatwe do ogarnięcia, d) jest przystępne cenowo, aby móc je przetestować :-). Może dlatego, że w Poznaniu metra nie ma i nie będzie, jazda tym środkiem komunikacji jest dla mnie zawsze ogromną frajdą. A do tego coś w moim kierunku zawodowym: w metrze najlepiej obserwuje się ludzi. To właśnie tam widać jak się zachowują, jak ubierają, co robią jadąc. Czysta psychologia!
Metro ateńskie ma jeszcze dodatkową zaletę: jest fajnie stylizowane. Na wszystkich głównych stacjach znajdziecie mini-galerie, repliki antycznych rzeźb, czy np. zdjęcia z prac budowlanych, podczas których odnaleziono kilka ton glinianych naczyń z czasów, o jakich uczyliśmy się w szkole.
POGODA i KLIMAT
To, co najbardziej intrygowało nas tuż po lądowaniu było: jaka jest tu pogoda?! W Poznaniu temperaturowe przedwiośnie, w Warszawie - z której lecieliśmy - pełno śniegu, a stolica Grecji ugościła nas późnowiosennie. Ateny w lutym to dość duże wahania temperatur. W południe chodziliśmy w cienkich kurtkach lub bez, a wieczorem ubieraliśmy się prawie tak, jak w Polsce. Dla Greków jest to chyba regularna zima, bo większość nosi nadal kurtki puchowe i kozaki. Poza tymi, którzy są na służbie i noszą buty z pomponami. Ale o tym później.
Klimat miejsca to jednak coś innego niż stopnie Celcjusza. To wrażenie, jakie robi na nas miasto i to jakimi określeniami byśmy je opisali. Ateny w pierwszym momencie wydały się nam takie... nieklasyczne. To nie jest Rzym, gdzie wszędzie znajdzie się coś ładnego i zabytkowego, a uliczki sprawiają wrażenie idealnie skomponowanych. Atenom bliżej do miast arabskich. Z jakby tekturowym budownictwem i z dość elastycznym podejściem do estetyki, a także - przepisów ruchu drogowego.
Do tego dochodzi szczypta orientu: w okolicach, w których mieszkaliśmy (przy stacji metra Omónia) znajduje się zagłębie hindusko-języcznej części mieszkańców. Pierwszy wieczorny spacer pozbawił nas przywiezionych ze sobą złudzeń: to miasto to nie same białe posągi i podgryzione czasem strzeliste kolumny.
ŚNIADANIE i PODGLĄDANIE
Hałaśliwa i średnio zadbana okolica nie obniżyła naszego morale, bo wywindował je hotel o bardzo przyzwoitym standardzie i wygodnej lokalizacji (samo centrum, wszędzie blisko). Mogę spać w naprawdę różnych miejscach, byle tylko była ciepła woda w kranie i nie było robali. Nie mniej, do przyjemnego pokoju po całodziennym zwiedzaniu wraca się na pewno milej. 
Spać spokojnie można też jeśli jeszcze ów przyjemny pokój kosztuje mniej niż delikatnie mówiąc niekomfortowy hostel gdzieś indziej. Po dobrej nocy czekał nas dobry poranek: śniadanie w restauracji na 12. piętrze hotelu. Szwedzki stół i widok na ateński Akropol: po takim połączeniu przeprosiliśmy się trochę z miastem i wzmocnieni ruszyliśmy, by je poznać. 
SPRZEDAWANIE i KUPOWANIE
Codzienne życie ateńskich uliczek kwitnie przede wszystkim handlem. Pisałam Wam o nieklasyczności i o nieco arabsko-indyjskim klimacie? No właśnie, tak tam miejscami jest. I wszędzie charakterystyczne kioski z prasą.
Szczytową różnicą między tym, co w naszej głowie pojawia się wraz ze słowem "ATENY" (posągi w zwiewnych szatach, kolor biały, antyczne światynie itd.) jest spacer na halę targową. Zdecydowanie nie jest to miejsce dla ludzi o słabych nerwach i wrażliwym powonieniu. Odwiedzanie hal targowych to mój mały fetysz, ale powiem Wam szczerze, że do dzisiaj jest mi źle na myśl o tych króliczkach i owieczkach, którym nie wiadomo dlaczego pozostawiono oczka. 
Opuszczamy halę, możemy znowu odetchnąć pełną piersią i poczuć coś innego niż ryby. Handlowym deptakiem zmierzamy w kierunku bardziej klasycystycznego oblicza Aten.
ZWIEDZANIE i PODZIWIANIE
Najważniejsze starożytne atrakcje miasta zostały sprytnie zebrane w postaci jednej wejściówki, która kosztuje 12 € i uprawnia do zwiedzania sześciu wskazanych punktów, w dowolnej kolejności i w dowolnym tempie (bilet jest ważny kilka dni).
Nie będę szczegółowo opisywać każdego z miejsc - te informacje znajdziecie w przewodnikach. Chciałabym jednak pokazać Wam ateńską listę przebojów, które poznacie dzięki zakupowi biletu:
  • AGORA wraz ze Świątynią Hefajstosa i Stoą Attalosa (zrekonstruowaną), w której mieści się Muzeum Agory. Bardzo przyjemny etap zwiedzania - zabytki mieszczą się w zielonym parku, aż kusi aby położyć się na którejś z kolumn i powygrzewać w słonku. Lepiej tego nie robić [sprawdziliśmy, ochrzaniają] i odpocząć na którejś z niezabytkowych ławeczek. Realizowanie biletu warto rozpocząć właśnie od Agory, bo tu (poza Akropolem) spędzicie najwięcej czasu.
W Muzeum kolejny raz doszło do mnie, że Ci Ateńczycy nie byli tacy posągowi i sztywni, jak rzeźby które po nich pozostały. Wydaje się, że mieli całkiem niezły dystans do siebie i życia. Pomyśleć, że w tych czasach Słowianie po drzewach biegali ;-).
I jeszcze dowod na to, że było naprawdę ciepło i przyjemnie. I na to, że jesteśmy hardcorami (no dobrze, nasz kolega jest - my grzecznie siedzieliśmy na ławce):

  • TEATR DIONIZOSA: obejrzeliśmy z góry, z Akropolu (patrz: niżej) + z dołu, wieczorem (patrz: zdjęcie okładkowe posta). Mimo obietnic chłopacy nie zdecydowali się na występ (mieli zaśpiewać dla nas arię).

  • ŚWIĄTYNIA ZEUSA: ruiny położone są na terenie parku archeologicznego, u podnóżu Akropolu. Zaskoczyła mnie skala budowli - te kolumny są ogromne! Można tylko próbować sobie wyobrazić jak to wyglądało kiedyś. Do dzisiejszych czasów zachowało się tylko 15 z ponad 100 kolumn - to się nazywa grecki rozmach :-). 
  • CMENTARZ KERAMEIKOS: jedna z głównych atrakcji dzielnicy Monastiraki, główny cmentarz starożytnych Aten. Odwiedza go niewielu turystów, dzięki czemu jest tu całkiem klimatycznie. W znajdującym się na terenie muzeum znajdziecie zbiory wykopalisk: steli, figurek z terakoty, waz i rzeźb. Design sztuki użytkowej z tamtych czasów zawstydziłby niejednego dzisiejszego projektanta.

  • BIBLIOTEKA HADRIANA: podobno dawniej był to wielofunkcyjny kompleks (odbywały się tu wykłady, spektakle teatralne i inne wydarzenia), a nie tylko tradycyjnie postrzegana biblioteka. Nam spodobali się tutejsi przewodnicy - psy i żółwie. Więcej o zwierzakach w drugiej części relacji.
  • AKROPOL: niekwestionowany zwycięzca w kategorii Zabytki Aten. Jest na szczycie - dosłownie i w przenośni - z góry patrzy na miasto, a miasto z większości miejsc patrzy na niego. I dobrze, bo świadczy o dawnej potędze Aten - a przecież to tylko pozostałości! Trochę dziwne było dla nas, że niektóre budowle są rekonstruowane, brakujące cegiełki dokładane, a zburzone świątynie oplatają rusztowania. Jakoś tak chyba wolę szczerą ruinę niż odbudowane pozory. Ale znawcą ani archeologiem nie jestem (choć w dzieciństwie przez krótki czas o tym myślałam, pod wpływem fascynacji Indiana Jonesem). 

Akropolskim la creme de la creme jest dla mnie Erechtejon i Kariatydy. Niewiele niestety pamiętam z lekcji historii sztuki w liceum, ale sama koncepcja zastąpienia prostej kolumny rzeźbą kobiety wydaje mi się genialna i jakże odkrywcza. Design ateński znów zachwyca. 
Od dawna marzyło mi się zobaczenie oryginalnych kariatyd na żywo i... zobaczyłam je jeszcze podczas tego wyjazdu, ale nieco później (te, które podtrzymują Erechtejon to dokładne kopie). Kariatydy najprawdziwsze z prawdziwych chronione są przed czynnikami zewnętrznymi gdzie indziej - ale o tym już w drugiej części relacji, która pojawi się wkrótce :-).


16 komentarzy:

  1. Relacja jak zwykle genialna, ale same Ateny.. inaczej je sobie wyobrażałam ;) a jakie są Wasze wrażenia już po lekkim ochłonięciu po wyjeździe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo robi pogoda, słońce, no i te zabytki :-). Miasto samo w sobie nie oczarowuje, ale z czasem coraz bardziej je doceniam. To był ogólnie bardzo przyjemny wyjazd.

      Usuń
  2. Nie mogę się napatrzeć na te ruiny! :))) Jakiś czas temu byłam na wykładzie dotyczącym architektury greckiej i generalnie bardzo ciekawa sprawa bo starożytni Grecy mieli swoje porządki architektoniczne, zasadę złotego podziału odcinka, które stosowali z gdzie mogli, a mimo tego gdy wymagały tego okoliczności (funkcjonalność przede wszystkim) potrafili zmodyfikować projekt tak, że nie zauważa się tego, że coś jest jednak nie tak jak powinno. Na Akropolu jest też podobno kilka takich odstępstw. Dziwi mnie to, że ludzi tam prawie nie ma!! Pamiętam to miejsce jako totalnie zatłoczone :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzi trochę było, ale na pewno nie tyle co w samym sezonie. Myślę, że luty to dobry czas na zwiedzanie Aten. Słońce przygrzewa, pomarańcze już na drzewach, ale nadal jakby nie patrzeć to jest ich zima, więc turystów mniej :].

      Usuń
  3. Super relacja !!! Czekam na pozostałą część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-). Cieszę się, że się podoba. Postaram się nie zawieść drugą częścią ;-)

      Usuń
  4. studiowalam historię, więc przynajmniej kiedyś wiedziałam co i jak, a mimo to ziewam przy zwiedzaniu wiekszości zabytków i trochę myślalam sobie że 'no ta, akropol itede, ale bardziej interesuja mnie takie okolice jak na pierwszych zdjęciach', ale po tym co napisalas i na podstawie zdjęć... no może i by mi się podobało!
    12e to niedużo jak za najważniejsze rzeczy zebrane na jednym bilecie, spodziewalabym się że sam akropol tyle będzie kosztować. miła niespodzianka.

    aaa no i widok z hotelu piekny! a jak duże są ateny, tak do przemieszczania się pieszego czy wykluczone?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ateny są zdecydowanie do ogarnięcia na pieszo (oczywiście centrum), choć fajnie pobujać się tym metrem :-). Klimatów w stylu początkowych zdjęć znajdziesz trochę. Wiadomo, Gruzja to nie jest, podejrzewam że na igrzyska olimpijskie miasto zostało mocno uporządkowane, ale nadal bywa tu tak trochę dziko. Widzisz ten Akropol i myślisz sobie, jaka kulturka musiała być tu kiedyś. Jest ciekawie, ale zupełnie inaczej niż w Rzymie, którego trochę się tu spodziewałam. No i taniej niż w Rzymie :-)

      Usuń
    2. dokładnie, myślałam, że Ateny to taki drugi Rzym :) nie spodziewałabym się że bliżej im do krajów arabskich, z drugiej strony fajnie, że są jeszcze miejsca, które potrafią zaskoczyć ;) właśnie kombinuję... jakby tu się dostać do Aten i zobaczyć koloseum na własne oczy :)

      Usuń
    3. Są inne. Trochę arabskie, trochę cypryjskie, po prostu ateńskie :D. Nie zawsze piękne, ale ciekawe. I ciepłeeeeee :-)

      Usuń
  5. drzwka z pomarańczkami zdecydpwanie wygrywają w rankingu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyglądowo tak, ale gorzkie jak cholera! Zastanawialiśmy się dlaczego oni tego nie jedzą. Postanowiliśmy spróbować i zagadka została rozwiązana :D

      Usuń
    2. to fakt, ale ponoć wychodzi z nich dobry dżem. nie wiem, bo nie próbowałam, ale gdzieś kiedyś trafiłam na opis jak zrobić. niestety nie pamiętam gdzie ;)

      Usuń
    3. Kurcze, dżem z tak gorzkich pomarańcz? Ciekawe!

      Usuń
  6. Witaj Agnieszko
    Wybieram sie z mężem pierwszy raz do Aten na 5 dni na przełomie roku
    Mam kilka pytan na ktore gdybys mogła odpowiedzieć to łatwiej byłoby mi zaplanować ten wyjazd
    1. Masz może jakaś klimatyczna knajpkę do polecenia na późną kolacje sylwestrowa?
    2. Gdzie mozna kupić bilet turystyczny 3 dniowy na lotnisku i czy rzeczywiście uprawnia on do przejazdu nie tylko po centrum ale takze z lotniska? Będziemy tam 5 dni - czy jest jakaś lepsza opcja biletowa na taki okres?
    3. Możesz polecić jakies fajne typowe knajpki - dobre jedzenie, klimat ale nie koniecznie super drogie

    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kasiu!

      Ateny na Sylwestra to bardzo fajny pomysł :). Oglądanie miasta z jednego ze wzgórz będzie na pewno super! Jeśli chodzi o Twoje pytanie, to jedyną knajpą, którą naprawdę gorąco polecam jest ta w Muzeum, o której piszę, ale nie wiem czy będą otwarci, a jeśli tak - czy rezerwacje tam nie są już dużo dużo w przód wyprzedane. Żadna inna z knajpek nie wyróżniła się jakoś specjalnie, więc nie pmomogę, ale na pewno znajdziesz dużo aktualnych podpowiedzi na Forum Podróżnika Fly4free. Tam też na pewno znajdziesz aktualne (my byliśmy jednak ponad 2 lata temu) informacje o komunikacji miejskiej. My kupiliśmy bilety na stacji na lotnisku i tam też w ramach nich dojeżdżaliśmy. Pozdrawiam i miłego planowania! :-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...