24 marca 2014

Co z tą WIOSNĄ?!

Żadnej innej pory roku się nie wita. Byliście kiedyś na wagarach z okazji pierwszego dnia jesieni? Wrzucaliście coś do rzeki z okazji początku zimy? No właśnie, raczej nie. Jak na ironię, co roku w bardziej czy mniej huczny sposób witamy porę roku, na której, delikatnie rzecz ujmując, nie można zbytnio polegać. Tylko czy pogoda i jej przewidywalność są tu najważniejsze?
Odnośnie polegania na wiośnie: wiedzieliście, że od kilku lat zmieniła się data jej pierwszego dnia? Ja zostałam oświecona dopiero wczoraj. Otóż za Ciocią Wiki ogłaszam wszem i wobec, że wiosna od 3 lat zaczyna się 20 marca. Zwolenników 21. zmartwi fakt, że kolejny początek wiosny w tym dniu nastąpi dopiero w roku 2102. Okazuje się wiec, że tegoroczny pierwszy dzień wiosny spędziłam... w łóżku, z infekcją wirusową :-). A myślałam, że na koncercie BOKKI, na którym byłam w piątek.
Swoją drogą, koncert bardzo ciekawy, tylko miejsce nie idealne. Nie byłam nigdy wcześniej na koncercie w SQ, ale przy tak dużej publice nie dał rady objętościowo. Może nikt nie spodziewał się, że na koncert zespołu, który nie zdradza swojej tożsamości, a twarze kryje pod intrygującymi stylizacjami przyjdzie tyle ludzi ;-). Tymczasem wystarczyło ich posłuchać, by przewidzieć, że bilety mogą się wyprzedać. W czasie imprezy pewnie niejedna osoba zastanawiała się kim jest BOKKA, a ja zastanawiałam się czy nie jest jej gorąco w tej masce. Mi było bez.
Ale wracając do wiosny. Od kilku lat witam ją podobnie - rowerowo. Sekcja Rowerzystów Miejskich organizuje rajd, rozpoczynający sezon. Niezależnie od warunków pogodowych, zawsze trochę zapaleńców się zjawi, więc i ja staram się wygrzebać z ciepłego mieszkania. Nawet, jeśli ma to wyglądać tak, jak rok temu:
Ten rok pogodowo okazał się łaskawszy, ale też bez szału. Do piątku było pięknie, ale że obchody wiosny zwykle organizowane są w weekend, to musiało się skiepścić. No i było pochmurno, chłodno, a potem nawet padało. Rowerzystów to jednak nie odstraszyło.
My z mężem pochorobowi, więc ograniczyliśmy sobie trochę trasę (ja wręcz bardzo, bo rower został smutny na balkonie), ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: mogliśmy uczestniczyć w pochodzie w ramach Pogrzebu Zimy, z którym w tym roku rowerzyści wspólnie kapryśną wiosnę witali. 

Kukła o imieniu Niedasia spłonęła nie tylko wstydem. Piesi i zroweryzowani Poznaniacy pokazali, że społecznej polityce wyuczonej bezradności mówią NIE, a w mieście DA SIĘ: robić fajne rzeczy, jeździć rowerem, piknikować nad Wartą - nawet, jak nie jest najcieplej.
W obliczu dobrej zabawy o pogodzie myślało się najmniej. Ekipa muzyczna wymiatała, a ich Biały Miś do teraz za mną chodzi. Było coś dla ucha, było i dla brzucha: w końcu miałam okazję spróbować ciacha od RejCake (zwykle wystawia się w czasie Restaurant Day, kiedy ja ogarniam Muffinki), no i kawy z BikeCafe.
Myślę, że z wiosną w Poznaniu nie jest więc tak źle, dopóki, nie zważając na jej fanaberie, mieszkańcy miasta potrafią wykorzystywać czas na działanie, zamiast narzekania. Kto wie, przy takim podejściu, może nawet ten deszcz DA SIĘ polubić :-).

2 komentarze:

  1. żałuję że nas nie było, za to rok temu stałam na moście, może na zdjęciu w pełnej rozdzielczości mnie widać ;d mocno się zdziwiłam że tegoroczny pogrzeb był już ktorymś z kolei, myslalam że rok temu był pierwszy. jakoś przeszły dla mnie bez echa.

    kiedy będzie grecja? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednie pogrzeby były chyba z nieco mniejszą pompą, ale podobno to już któryś z kolei. A Ateny będą... po Tbilisi :-).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...