Życie zwykle mocno wyprzedza bloga, przez co na facebook'u widzicie kolejne zdjęcia skądśtam, a tutaj widzicie coraz większe przestoje. Z potrzeby bycia z Wami nieco bardziej na bieżąco, a także zazdrości innym blogerom zgrabnych postów w temacie "co u mnie", powstał pomysł na AKTUALNOŚCI. To taki jakby newsletter, który - aby nie przedobrzyć - serwować będę w odcinkach co dwa miesiące. Zaczynamy od maja i czerwca.
Z racji mojego zamiłowania do podtytułów, kategorii i wypunktowań, nie mogłam sobie odpuścić wprowadzenia jakiegoś porządku i w tym cyklu. Miało być mało tekstu, więc nie ma co przedłużać tylko lecimy z tym koksem.
TU [co na miejscu]
- Miejsko&muffinowo: Sezon imprez miejskich ma się dobrze, z bogatej oferty korzystam na tyle, ile mogę. Restaurant Day, Ulica Książek i Dzień Jeżyc zaliczone w obstawie mojej Doliny Muffinków.
- Ślubnie: zaprzyjaźniona para, z którą również czasem podróżujemy [m. in. Sandefjord, Berlin, Lwów], wzięła ślub pod koniec maja. To było mocno miejskie wydarzenie: ceremonia w Farze, obiad na Starym Rynku, spacer po centrum połączony z sesją fotograficzną, wieczorna impreza w SPOCIE. Niestandardowo, niezapomnianie. Smaczku dodaje fakt, że para jest związkiem ukraińsko-polskim. O tym, jak żyje się mając podzielone serce na dwa miasta - Poznań i Kijów - poczytacie na blogu Irene, o TUTAJ.
TAM [co w podróży]
- Wiedeń, Brno i Bratysława: czyli wyczekiwane danie główne i dwie smakowite przystawki. Klimtowski pocałunek, zielone piwo i miasto, w którym podobno nic nie ma. Dla odmiany - samochodem, niezmiennie - dużo świetnych wrażeń, jak na złość - pogoda niemajówkowa.
- Kijów do kwadratu: dwa razy po 4 dni w Kijowie: raz służbowo, drugi raz poprawinowo. Spacer po Majdanie z komentarzem osoby, która była w centrum zimowych wydarzeń nadał zupełnie inny wymiar tym ulicom, skwerom i barykadom. Ale miasto to nie tylko Majdan. To też piękne kamienice, pistacjowa zieleń i kasztany. Warto tam polecieć, zwłaszcza teraz, kiedy historia toczy się na naszych oczach.
- Katowice przy okazji: z podkatowickiego lotniska w Pyrzowicach korzystaliśmy po raz pierwszy i zapewne ostatni. Lotnisko i dojazd do niego nie zachwycają, za to same Katowice, które zobaczyliśmy dosłownie przelotem (godzinka postoju na siku i krótki spacerek) pokazały się nam z całkiem intrygującej strony.
- Trójmiasto: przyjaciółka zaprosiła nas na swój Koncert Dyplomowy na Akademii Muzycznej w Gdańsku, więc nie mogliśmy odmówić. Spędziliśmy więc weekend w Trójmieście, ćwicząc rozmówki polsko-słowackie przy torcie serowym. Kolejne "mieszane" małżeństwo wśród naszych bliskich i kolejny ciekawy blog do odwiedzania - o tym jak to jest być żoną Słowaka przeczytacie u Natalii, TUTAJ.
- Wrocław: okazja czyni podróż, kody na Air BnB uczyniły weekend w mieście rowerów, krasnali i wieczorów kawalerskich. Było rowerowo, wegańsko, wakacyjnie. A do tego wystawa, po której wciąż nie mogę się poskładać - tyle treści, że nadal przetwarzam. Uwielbiam to miasto! :-)
- Warszawa [07.2014]: kto by się talepał pociągiem, jak można do stolicy dużo taniej polecieć. A polecieć warto, bo mieszka tam Marta z mężem, z którymi zawsze dobrze się spotkać. Zwłaszcza w obliczu naszej wspólnej wyprawy do Indii. Robimy naradę przedwyjazdową.
- Indie [09.2014]: trochę się boimy, bo brud, bakterie, ameby i inne, ale jednocześnie jesteśmy strasznie podekscytowani - we wrześniu odwiedzimy ten niesamowity kraj. Póki co przygotowujemy się, ogarniamy plan, ekwipunek, szczepienia, wizy itd.
- Oslo [11.2014]: spontaniczny nabytek. Miasto drogie, ale podobno ciekawe. Do listopada jeszcze trochę czasu, postaramy się zorganizować wyjazd w miarę niskosztowo.
- Tel Aviv [01.2015]: przeczytałam kiedyś, że tam jest fajnie. I że dużo hipsterskich i wegańskich knajpek. I morze i plaża. To nic, że w styczniu jest tam podobnie zimno jak w Polsce. Ja wierzę, że będzie pięknie i pysznie.
OD KUCHNI [co w garach]
- Truskawkofaza: truskawki się podobno kończą, na szczęście zamroziłam trochę. Będzie na kolejne koktajle czy inne cuda, nawet zimą. Coraz częściej zdradzam truskawki innymi owocami, na przykład z porzeczkami. Chcecie przepis na muffiny z tymi kwaśnymi maleństwami?
- Jaglanka & CHIA: moje dwa ulubione produkty ostatnio. Z tej pierwszej można zrobić wszystko - od chleba, przez kremy i pasty, ciasta, puddingi, lody, a nawet mleko. Jak nie wierzycie, poczytajcie co na to Matka Smakoterapia czy Olga Smile. Chia to inaczej szałwia hiszpańska - małe ziarenka, z których nie zrobi się wszystkiego, ale za to z racji ich właściwości żelujących, robi się puddingi czy koktajle. W połączeniu z letnimi owocami czy awokado to mój śniadaniowy hit. A że to bardzo zdrowe i strasznie łatwe w przygotowaniu [KLIK] to przekonywać mnie mocno nie było trzeba.
- Wege inspiracje: Wrocław poderwał mnie na to, co lubię najbardziej: świetne jedzenie. Wegańskich knajp jest tam więcej niż ustawa przewiduje. Jak już pisałam wcześniej, nie jestem weganką, jednak ze względu na dietę (beznabiałowa i bezglutenowa), często korzystam z dobrodziejstw tej kuchni - dlatego też byłam zachwycona tymi wszystkimi falafelami i tofurnikami. Chętnie przygarnę przepisy na te dania, jeśli macie sprawdzone - poproszę o link w komentarzu :].
CO DALEJ?
To były bardzo intensywne miesiące, a obecny czas też jakoś nie zwalnia. Z wyjazdami co prawda bierzemy chwilowy rozejm [poza Warszawą na weekend], ale są też inne rzeczy do ogarniania. No i lato, które przecież chciałoby się jakoś fajnie spędzić, a nie tylko przed kompem. Nie mniej, nad kolejnymi postami już pracuję, więc nie traćcie mnie z oka ;-).
a my właśnie z warszawy wrocilismy wczoraj i pewnie jeszcze z raz w tym roku się wybierzemy. a jakie macie plany? i gdzie jeszcze jedliście we wrocławiu? aha, i trojmiasto też mialam w planach ale nie mam w ktory weekend go wcisnąć starając sie zachować umiar (weekend gdzies, weekend w domu itd.), ale może, może sie uda.
OdpowiedzUsuńa do kato koniecznie przyjedźcie na dłużej!
i bardzo jestem ciekawa tel awiwu.
We Wrocławiu zaliczyliśmy Vega (taki na Rynku), Złe Mięso, Szynkarnię i jakąś meksykańską knajpę. A tego "umiaru" trochę nam zabrakło. Nigdy chyba nie potrzebowałam przerwy od wyjazdów tak, jak teraz :].
UsuńCzy coś się zmieniło ze Stambułem? Nie ma go w grafiku wyjazdów.
OdpowiedzUsuńStambuł w listopadzie jest aktualny, ale kupowaliśmy go w kwietniu, a tu wrzuciłam tylko nabytki z maja i czerwca. Wszystko póki co wskazuje na to, że lecimy - chyba, że zjedzą nas ameby w Indiach O.o ;-).
OdpowiedzUsuńteż co do latania z katowic mam mieszane uczucia. samo lotnisko ok, ale dojazd od nas tragedia. chyba raz wystarczy ;)
OdpowiedzUsuńNo nie polubiliśmy się z Pyrzowicami definitywnie - dojazd tylko własnym autem i nawet jest gdzie je zostawić (mam wrażenie, że cała miejscowość żyje z parkingów), ale jednak jest to męczące. Ale trzeba było spróbować, by to wiedzieć :].
Usuń