Opowiedzieć jak było w Chinach w dwóch zdaniach? O nie, nie da się - za Chiny! Gęstość przeżyć i wrażeń na dobę była tak duża, że po dwóch dniach wydawało się nam, że jesteśmy tam już tydzień, po tygodniu - że jesteśmy tam już miesiąc. Nie mogło być inaczej w tak wielkim, zróżnicowanym, przeludnionym i bardzo innym od naszego kraju. Zanim rozpakuję ta wielką walizkę wspomnień, zapraszam do ogólnej relacji z podróży...
Chiny były na naszej liście "TO GO" od kilku lat, czekaliśmy tylko na odpowiednią okazję do odhaczenia tej pozycji. Ta pojawiła się w związku z niskim kursem hrywny - lot ukraińskimi liniami do Pekinu za niecałe 1270 złotych w dwie strony. Skorzystanie z tego przewoźnika było najsłabszym punktem realizacji podróżniczego planu - same Chiny nie zawiodły, choć pod wieloma względami zaskoczyły...
PLAN PODRÓŻY
PLAN PODRÓŻY
Dwa tygodnie na takiego geograficzno-kulturowego olbrzyma to zdecydowanie za mało, ale w tym czasie można nabrać już o nim pewnego pojęcia. Nasz plan podróży zakładał trasę na linii Pekin - Szanghaj, z kilkoma największymi punktami "must see" po drodze. Wraz z dojazdami wyglądało to tak:
- [26.06.] Poznań --> Warszawa [22:00 - 4:00, Polski Bus], noc w autobusie
- [27.06.] Warszawa --> Wilno [6:00 - 15:30, Polski Bus], popołudnie w Wilnie, wieczór i noc na lotnisku
- [28.06.] Wilno --> Kijów [7:00 - 8:35, Ukraine International Airlines], Kijów --> Pekin [11:00 - 19:00/24:00 po zmianie czasu, Ukraine International Airlines], noc w samolocie
- [29.06.] PEKIN: bagaż w przechowalni i całodzienne zwiedzanie, wyprawa na Wielki Mur w Mutiyanu, nocny przejazd pociagiem do Datonga [00:35 - 06:57, hard sleeper]
- [30.06.] DATONG: wynajęcie hotelu na przechowanie bagażu i prysznic (pierwszy od 4 dni!), zwiedzanie wiszacego klasztoru i jaskiń w , nocny przejazd do Pingyao [22:57 - 06:06, hard sleeper]
- [01.07.] PINGYAO: zwiedzanie górskiego kompleksu klasztornego Mian Shan, wieczorne zwiedzanie miasta, noc w hotelu (pierwsze spanie na łóżku od wyjazdu z domu)
- [02.07.] PINGYAO: zwiedzanie starego miasta, nocny przejazd do Xi'anu [00:18 - 8:56, hard sleeper]
- [03.07.] XI'AN: terakotowa armia i zwiedzanie miasta, noc w hotelu
- [04.07.] XI'AN: krótki spacer po mieście i bardzo długi przejazd przejazd do Hangzhou [13:23 - 11:14 następnego dnia, hard seat]
- [05.07.] HANGZHOU: deszczowy spacer nad West Lake i po mieście, noc w hostelu
- [06.07.] HANGZHOU: spacer po mieście, przejazd do Suzhou [16:00 - 19:00, autobus], noc w hotelu
- [07.07.] SUZHOU: zwiedzanie miasta i głaskanie kotów w kociej kawiarni :-), przejazd do Szanghaju [17:22 - 18:48, hard seat], wieczorny spacer, noc w hostelu
- [08.07.] SZANGHAJ: zwiedzanie miasta
- [09.07.] SZANGHAJ: śniadanie + krótki spacer, przejazd do Nanjing [12:05 - 15:55, hard seat], NANJING: spacer po mieście i wycieczka do mauzoleum [nocny przejazd do Pekinu, 22:38 - 10:04, hard seat]
- [10.07.] PEKIN: zwiedzanie miasta
- [11.07.] PEKIN: zwiedzanie miasta i zakupy, przejazd na lotnisko [21:30 - 22:15, Airport Express]
- [12.07.] Pekin --> Kijów [1:35 - 8:10, Ukraine International Airlines], śniadanie na Majdanie, Kijów --> Warszawa [14:45 - 15:25, Ukraine International Airlines], Warszawa --> Poznań [18:05 - 21:30, Przewozy Regionalne].
Z kilku powodów nie mogliśmy zabukować biletów kolejowych i noclegów przed wyjazdem. O ile nie mieliśmy większych problemów ze znalezieniem noclegów na miejscu, tak z pociągami było trudniej, czego się spodziewaliśmy (o tym, że chińska kolej jest przeludniona przeczytacie w każdym przewodniku). Trzy razy udało się nam załapać na ekonomiczne kuszetki, czyli hard sleeper, ale dwa długie przejazdy (po 11 i 21 godzin) musieliśmy przebyć na siedząco. I tak dobrze, bo alternatywą były miejsca... stojące. Przejazd pociągiem niższej klasy był jednak niezłą przygodą.
NAJWIĘKSZE NIESPODZIANKI
NAJWIĘKSZE NIESPODZIANKI
Zaskoczyła nas nieznajomość angielskiego wśród Chińczyków. Taka zupełna nieznajomość - nawet wśród młodych ludzi, w bankach, punktach informacji, restauracjach. Nawet pytania o "metro" czy "McDonalds'" pozostawały bez odpowiedzi albo wzbudzały panikę. To duży kontrast po Indiach, gdzie po angielsku mówi prawie każdy. Trzeba było wrócić do komunikacji bazowej i wspierać się gestami i mimiką. Wydawać by się mogło, że zawsze można skorzystać z Google Translatora, ale ten, podobnie jak i Gmail i wszystkie inne błogosławieństwa Wujka Google były zablokowane.
CO ZACHWYCAŁO
Potężne miasta, drapacze chmur, górskie widoki i wieczory w parkach, gdzie starsi mieszkańcy tańczą i grają w karty. Przepych i rozmach. Urokliwe uliczki w starych częściach miast i pekińskie hutongi. Zachwycało też jedzenie, choć wybranie dania z menu było często bardzo ryzykowne (wszystko opisane w "krzaczkami" - patrz punkt wyżej).
CO ODRZUCAŁO
Chińskie maniery. Wpychanie się w kolejkę, głośne pierdzenie i spluwanie, bez zażenowania, na każdym kroku. Rzucanie śmieci na podłogę. Palenie w miejscach publicznych - głównie pociągach i restauracjach. Naciągactwo i kombinatorstwo. Przerost biurokracji i głupich zasad "bezpieczeństwa" i "porządku". Brak porządku i w publicznych toaletach (choć fajnie, że takie toalety wszędzie były i to bezpłatne). Smog, który przesłaniał słońce i utrudniał oddychanie.
KOSZTY (I STRATY)
Chiny nie są drogie, ale też nie są tak tanie, jakby się mogło zdawać. Najdroższe są wstępy do atrakcji turystycznych, ceny w sklepach nieco niższe niż w Polsce, ceny w restauracjach - od bardzo niskich (18 yuán za wielka porcję tofu z ryżem) do bardzo wysokich (zwłaszcza w daniach i restauracjach "z eksportu", np. 100 yuán za pizzę, około 40 yuán za kawę w Starbucks). 10 yuánów to na dzień dzisiejszy około 6 złotych.
Całość (wiza, bilety lotnicze, dojazdy do Wilna i Warszawy, noclegi, wszystkie wydatki na miejscu - jedzenie, napoje, wstępy, pamiątki itd.) wyniosła około 4100 złotych na osobę. Jeśli chodzi o straty to na lotnisku w Pekinie został nasz power bank - przesadzone zasady bezpieczeństwa nie pozwalają przewozić w samolocie urządzeń o pojemności powyżej 15000mAh. Nie pomogło nawet tłumaczenie, że power bank jest made in China :].
ZYSKI
ZYSKI
Wróciliśmy bogatsi. W doświadczenie, świadomość kulturową i w samoświadomość. Wiemy jak to jest totalnie nie mieć z kimś wspólnego języka i jak się targować bez słów. Poza komunikatywnością wzrosły nasze sklille spostrzegawczości, pamięci wzrokowej [ktoś chętny na turniej w mahjonga?] i orientacji w przestrzeni. Kolejny raz przekroczyliśmy granice komfortu - tym razem pod względem braku snu i prysznica, ciężkości plecaków, liczby pokonanych schodów i poznawania nowych smaków (niekoniecznie mając taki zamiar). I choć czasem czuliśmy się jak dzieci we mgle [w smogu?], to niczym rekiny biznesu w światowym centrum finansowym w Szanghaju wiedzieliśmy, że dobrze zainwestowaliśmy swój czas i pieniądze.
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Tak, jak w Indiach nauczyliśmy się nie załamywać w nocy, bo rano będzie lepiej, tak w Chinach obowiązywała zasada, by nie oceniać dnia po poranku. Bywało trudno, szaro i nieprzyjaźnie, a potem przypadkowe wydarzenia, ciekawe miejsca czy napotkane osoby zupełnie przemieniały ten obraz. Ale o tym jeszcze przeczytacie...
Choć to dopiero początek relacji to zarazem także lekkie podsumowanie całego wyjazdu. Chiny na pewno są warte odwiedzenia, ale trzeba też być świadomym ich odmienności kulturowej. W przeciwnym razie za długo tam nie wytrzymamy. Dla mnie również byłoby irytujące zachowanie, o którym piszesz. Spotkałem się już na innych blogach, w relacjach z Chin, że j. angielski nie jest właśnie mocną stroną Chińczyków. Cóż, w Chinach jeszcze nie byłem, ale na pewno ten stan rzeczy kiedyś może wkrótce ulegnie zmianie. Tym czasem czekam na Twój cdn... :) Na koniec mam jeszcze jedno pytanie ? Czy coś było nie tak z UIA(ukraińskie linie lotnicze), że okazały się jednym ze słabszych punktów? Bardzo interesuje się lotnictwem, a z UIA nie miałem jeszcze okazji latać. Domyślam się, że skłoniła Was cena przelotu. Z tego co wiem oferowany przez linię produkt jest raczej średni, a na lot długodystansowy to w ogóle. Prawdę mówiąc dlatego też jak na razie powstrzymywałem się przed lataniem tymi liniami. Ale być może są to nieprawdziwe informacje, także czekam na odp. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak piszesz, ich produkt (dlugodystansowy lot) był co najwyżej średni, a wręcz słaby po prostu. Samolot, który pamięta jeszcze czasy kiedy można było palić na pokładzie (popielniczki), obsługa niezbyt uprzejma, jedzonko niesmaczne i bardzo okrojone, brak możliwości zamówienia posiłku bez określonych alergenów (bezmlecznego i bezglutenowego), 4 filmy w repertuarze i puszczane z chińskimi napisami (słuchawki rozdane na specjalną prośbę), ograniczenia napojów itd. Nie mam dużego porównania, ale to była jakość poniżej tanich linii, podczas gdy bilety zwykle tak tanie nie są.
UsuńOczywiście nie jest to najważniejsze w podróży, ale jak się spędza te 11 godzin to fajnie spędzać je przyjemniej. Air France którym lecielismy do Indii było na o niebo wyższym poziomie.
UsuńJeeej, ja bym się strasznie bała lecieć tymi liniami, zwłaszcza na długim dystansie... Za bardzo boję się latania żeby tak ryzykować ;)
UsuńJak patrzę na rozpiskę podróży, to wyszedł Wam ładny maraton :))) Szacun za takie tempo! Dołączam się do powyższej prośby o info dot. UIA. Też ich loty ostatnio rozważałam. I czekam na ciąg dalszy! :)
OdpowiedzUsuńJeśli cena na wymarzony kierunek jest dobra to wiadomo, że się bierze bez patrzenia na linię. Nie polecam, bo poziom dziadostwa, ale jak nie ma wyboru to trzeba przeżyć :).
UsuńTempo rzeczywiście duże, ale raczej wystarczyło czasu na poszczególne miasta. Choć nie pogardzilabym kilkoma dodatkowymi dniami :).
UsuńWow, wyglada na to, ze mieliscie mega intensywny wyjazd! Jestem ciekawa co napiszecie wiecej o manierach Chinczykow, bo przyznam szczerze, zajawka w tym wpisie mnie mocno zdziwila (smieci, plucie itp.).
OdpowiedzUsuńTeż byliśmy w szoku, bo mieliśmy ich za takich nieinwazyjnych :].
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMyślałam że po Indiach nie będzie bardziej hardcorowego palnu wyjazdu a tu proszę.. Chiny! Pięknie! Czekam na relacje :) ps. Uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńHeh, dzięki :-). Sama jestem w szoku, że na takich wyjazdach z marudy i delikatesa zmieniam się w backpackera i mogę znacznie więcej :D.
UsuńWOW !!! Program zwiedzania mega intensywny, podziwiam ! Czekam z niecierpliwością na dalszą część relacji. Co do chińskich manier to z perspektywny czasu nie kłują one już tak po oczach :)
OdpowiedzUsuńPo czasie się przyzwyczailiśmy, choć "oczyszczanie krtani" i spluwanie do końca pozostało nie do zniesienia (jeszcze słyszę ten odgłos "z głębi"). Najbardziej zaskakuje, że robiły to również kobiety! Dzięki za motywację do dalszego pisania :-).
UsuńTo fakt, że te odgłosy potrafią uprzykrzyć mile spędzany czas. Mnie zszokowało gdy na stacji metra dziecko robiło siusiu do kosza na śmieci, nie mogłam też zrozumieć tych otwartych na oścież drzwi w toaletach :O Ale mimo tych dziwnych wspomnień do Chin chętnie bym jeszcze wróciła :)
UsuńCzekam na dalsza relacje, bo sami wybieramy sie do Chin we wrzesniu i bardzo sie ciesze na aktualne spostrzezenia:) Najwieksze watpliwosci budzi we mnie wlasnie brak porozumienia, dotyczy to np. zamowien w restauracjach, jestem ciekawa Waszych doswiadczen kulinarnych. A takze male zapytanie o metro w Pekinie : naparwde jest tak przepelnione? Pytan mam sto, ale z cierpliwoscia czekam na wpisy:) Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńBaardzo bym chciała pojechać do Chin, mieliście nieźle napięty grafik ale na pewno było warto :) Bardzo chętnie przeczytam coś więcej, w przyszłym roku planuję taką wyprawę więc chciałabym się wszystkiego dowiedzieć :)
OdpowiedzUsuńSuper blog. Chiny piękne miasto pewnie. Blog warty polecenia.
OdpowiedzUsuń