25 stycznia 2018

Kuba praktycznie [część I]

Nasze podróżnicze marzenie spełniło się. Polecieliśmy na wyspę starych samochodów, innego ustroju politycznego, kolorowych fasad budynków, salsy i rumu. Pocztówkowe wyobrażenia starły się z rzeczywistością. Z jakim wynikiem? Na pewno nie jest Kuba kierunkiem dla "dla początkujących", ale jeśli tylko ma się okazję zdecydowanie warto podjąć to wyzwanie. 

2017 obwitował w podróżnicze gwiazdki z nieba. Ledwo co wróciliśmy z Zanzibaru, pojawiła się świetna okazja na bilety na Kubę.  Kiedy los daje Ci taki prezent,  nie masz prawa odmówić.  Tak też się stało i kilka miesięcy później zagłębiłam się w internetach, by przygotować się  do wyjazdu. Info okazało się przydatne, więc dzielę się z  kolejnymi szczęśliwcami, którzy szykują się  do wizyty u Fidela. Mam nadzieję, że wspomnicie mnie spijając daiquiri. Wasze zdrowie!
Przylot
Aby przyjechać na Kubę należy mieć paszport ważny jeszcze minimum 6 miesięcy po dacie wyjazdu z wyspy. Na wjeździe niezbędne jest posiadanie wizy - tzw. karty turysty. Nie kupi się jej raczej w konsulacie Kuby w Warszawie, a za pośrednictwem wybranych biur podróży (drożej) lub na niektórych lotniskach (taniej). Polecam prześledzenie wątku na fly4free poświęconego temu tematowi. Podobno niektóre linie lotnicze wliczają koszt wizy w zakup biletu. My nie byliśmy w takiej sytuacji i kupiliśmy kartę podczas nocnej przesiadki na lotnisku w Meksyku.  Bezproblemowo, bezkolejkowo, bezgotówkowo (kartą).
Lotnisko w Hawanie 
Lotnisko nie powala nowoczesnością ani wielkością. Kontrola paszportowa, przynajmniej w naszym przypadku, nie była skomplikowana ani długotrwała. Najdłużej zajęło oczekiwanie na bagaż. Podróżujący Kubańczycy przywożą ze sobą wiele pakunków, które - jak się domyślamy - są szczegółowo sprawdzane i oclone. Zapewne przez to spędziliśmy dobre kilkadziesiąt minut przy taśmie, zanim pojawiły się nasze plecaki Przed wyjściem z lotniska warto zahaczyć o wymianę walut, by mieć coś "na start" i... rozejrzeć się za współtowarzyszami transportu, jeśli jest się w pojedynkę lub w parze.
Transport z lotniska 
Po wyjściu z lotniska czeka nas dobrze znany widok (grupka taksówkarzy), a jednak zabytkowe auta + intensywne kolory sprwawiają, że nie sposób pomylić go z żadnym innym miejscem na świecie. Krótkie negocjacje ceny za przejazd wskazane. Taksówkarze kalkulują zwykle cenę na całe auto, więc tu właśnie przydają się współtowarzysze podróży. Przy większej grupie nie dosyć, że dzielimy przez więcej, to jeszcze łatwiej dojść do porozumienia odnośnie kwoty. Do uzyskania porozumienia przyda się coś jeszcze (patrz punkt dalej). Co do kwoty - 25-30 CUC za przejazd do Hawany (za całe auto) będzie w porządku. 
Język
Mimo długiej i skomplikowanej relacji ze Stanami, a może właśnie w jej wyniku, na Kubie niechętnie używa się języka angielskiego. Co więcej, jeśli ktoś wyglądający na miejscowego zagaduje ciebie płynną angielszczyzną, niech włączy ci się czerwona lampka - prawdopodobnie kombinuje jak tu zgarnąć kilka CUCów (czego? patrz: punkt następny). Jeśli więc nawet twój hiszpański bazuje jedynie na telenowelach, przed wyjazdem spróbuj go odświeżyć lub zabrać ze sobą kogoś, kto habla więcej niż un poquito. Poza zdecydowanie większą łatwością w załatwianiu różnych spraw (w sklepach, knajpach czy z taksówkarzami), zyskasz nieco inne traktowanie cię jako turysty (ciut bardziej "swój człowiek" niż "skarbonka"). 
Pieniądze 
No właśnie, CUC [czyt. kuk, peso convertible] i CUP [czyt. peso cubano, bo skrót brzmi jak brzmi] - jedno i drugie to waluty obowiązujące na wyspie. W dużym uproszczeniu, pierwsza to waluta "dla turystów", druga - "dla miejscowych". O pieniądzach sporo przeczytacie TUTAJ, dokąd polecam zajrzeć. Polecam również pokuszenie się o wymianę kilku CUC na CUP. Można zrobić to w bankach, bo w kantorach nie zawsze. Lokalną walutę trudniej będzie Wam wydać, bo kto może będzie oczekiwał od Was CUC, ale przyjemność zapłacenia za słodycze w sklepiku przy szkole czy kawę w "naparstkach" jest warta ryzyka. Aha, nie warto brać dolarów na wyspę, lepiej euro czy brytyjskie funty. Przy wymianie dolarów doliczana jest dodatkowa opłata. 
Zakupy i koszty 
Dla turysty Kuba jest krajem dość drogim. Jadąc do biednego kraju, gdzie półki sklepowe są puste lub wypełnione od lewa do prawa jednym produktem, należy założyć budżet jak na wyprawę do krajów Beneluxu. Tani jest rum, co na pewno nie umknie Waszej uwadze - zwłaszcza, że wypada tylko nieco drożej niż woda. Do tego Tucola, czyli kubański odpowiednik imperialistycznego napoju i dużo więcej nie trzeba. Ze względu na ograniczone zasoby sklepów nie ma co nastawiać się na gotowanie sobie we własnym zakresie. Wyprawa po jajka na śniadanie w Havanie zakończyła się fiaskiem - takich dóbr nie widziano w okolicach już od wielu tygodni. Skończyło się na chlebie i bananach, a potem omlecie w restauracji (patrz: punkt dalej). Dość  szczegółowo o kosztach podróży możecie poczytać TU
Jedzenie 
Nasłuchałam się, że przez ograniczony dostęp do produktów jedzenie na Kubie jest straszne. Nie jest to Azja, gdzie różnorodne i świetne dania uśmiechają się do ciebie na każdej ulicy i kosztują grosze, ale też nie jest najgorzej. Restauracje są inaczej zaopatrywane niż osoby prywatne, zapewne dzięki dostępowi do CUC. Wspomniana wcześniej hawańska wyprawa po jajka ostatecznie znalazła finał w restauracyjnym omlecie, gdyż na cele przemysłowe jajek w mieście nie brakowało. Omlet jest to z resztą najbardziej popularne śniadanie na wyspie, jakie też zwykle można kupić u gospodarzy Casa Particular (patrz: Mieszkanie). Casowe śniadanko, poza jajkami, zwykle składa się też z owoców i kawy, a kosztuje około 5 CUC. To całkiem wygodne rozwiązanie. Jeśli chodzi o konkretniejsze dania, udało nam się nawet zachwycić. Pierwsze wow to Hawana i knajpka El Chanchurello. Poznacie ją po kolejkach czekających na wejście (warto wyprzedzić porę obiadową).  Polecam spróbować tradycyjnego kubańskiego la ropa wieja, w bardzo smacznym wydaniu (na zdjęciu). Kolejne kulinarne wspomnienie to La botilla w Trynidadzie. Już same przystawki przyprawiają o zawrót głowy, a dania głównego nie przeje największy  głodomór.  
Picie
Podobno woda z kranu w Hawanie jest zdatna do picia, z czego korzystają Kubańczycy. My raczej ograniczaliśmy jej spożywanie, nie do końca ufając w stan jej czystości. Woda butelkowana kosztuje około 2 CUC za 1,5 litra, ale nie kupi się jej "na każdym rogu". Znacznie łatwiej i taniej kupimy biały Havana Club za niecałe 4 CUC. Rum najlepiej zmieszać z Tucolą lub kubańskim odpowiednikiem Sprite. Warto też zaszaleć i popróbować kubańskich drinków. Za te w knajpach zapłacimy zwykle 2-3 CUC, choć bywają i miejsca, gdzie tylko 1 CUC (Trinidad). Moje ulubione i najsłynniejsze - dzięki Hemingway'owi - daiquiri bardzo orzeźwia, podobnie jak szeroko znane mohito. Nieco w innym klimacie smakuje la canchanchara, którą warto przetestowaćw Trinidadzie w knajpce zatytułowanej od nazwy trunku. Najmniej z rumowych specjałów zasmakowałam cubacie, czyli Cuba Libre na ciemnym rumie. Fanów piwa odsyłam do tego wątku
Palenie i ściemnianie
Wspomniałam o rumie, musi być i o cygarach. Jest wokół nich wiele mitów. To prawda, że na Kubie pali się dużo, cygara - obok papierosów - widać w powszechnym użytku, choć nie są to raczej Cohiby czy inne Romeo i Julia, a Bauzy dostępne "spod lady" w niektórych sklepach i znacznie tańsze niż to, co oferuje się turystom w eleganckich sklepach. Równie powszechne jak palenie jest kubańskie ściemnianie "o wujku/koledze/sąsiedzie, który pracuje w fabryce cygar i może wam sprzedać fajki najtaniej i najlepiej na wyspie". Nawet jeśli fabryka cygar jest największym pracodawcą na wyspie, nie ma szans, że pracują tam wszyscy :). Nie dawajcie się na tą ściemę, bo kupicie zapewne drożej i gorzej, upewniając miejscowych, że mechanizm działa. 
Muzyka i tańce
Tak, jak każdy Kubańczyk ma ziomka pracującego w fabryce, tak prawie każdy zespół grający w knajpie ma przynajmniej jednego członka, który grał wcześniej w Buena Vista Social Club. Niezależnie od tego jak bardzo mija się to z rzeczywistością, prawda jest taka, że Kubańczycy czują muzykę i nawet przeciętna kapela potrafi podgrzać krew o kilka stopni, a najbardziej drewniane nogi poderwać do tańca. Muzykę słychać zewsząd. Aby się nią delektować najlepiej udać się do jednej z wielu casas de la musica. Co prawda są to miejsca głównie dla turystów i nie zawsze są w nich miejsca do tańczenia, "porwanym" nikt tańców nie zabrania. Aby poćwiczyć salsę z lokalsami podejrzewam,  że trzeba oddalić się nieco od centrum. Niestety nie udało nam się trafić do Fabrica de Arte Cubano FAC, a coś czuję, że to świetna miejscówka dla melomanów. 
Zwiedzanie, spanie i inne Kuby odgrywanie...
Zostawiam was zasłuchanych, ale to nie koniec praktycznych informacji. Kolejne wskazówki pojawią się w części II. 

2 komentarze:

  1. Niestety turystyka oprócz pozytywnego wpływu na dany region, ma też negatywny wpływ. I nie tylko na Kubie miejscowi nauczyli się naciągać turystów, żeby zarobić. Wszędzie trzeba na to uważać, ale wiadomo, że nie zawsze się da...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Jula. To prawda, spotkaliśmy się z tym już wielokrotnie, w różnych miejscach. Podejrzewam, że żaden kraj nie jest bez winy, bo wszędzie ludzie są różni i mają często różne moralne tolerancje na "drobne przekręty". Nie mniej jednak, mam nadzieję, że chociaż ktoś zastanowi się przed przyjęciem "cygarowej super propozycji". Dzięki za komentarz. Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...