28 kwietnia 2014

Bergamo, blog i ja - rok później

Dokładnie rok temu na blogu pojawił się mój pierwszy post - relacja z Bergamo. W niecały rok potem znów odwiedziłam to miasto, a dzisiaj publikuję kolejny wpis na jego temat. W podróżach, jak i w życiu nic jednak dwa razy się nie zdarza. Tamto Bergamo i tamta ja nie równa się naszym tegorocznym, bogatszym o kolejne 365 dni życia odpowiednikom. Jak przebiegło nasze drugie spotkanie? Czy po dość intensywnym podróżniczo i blogowo roku ta mała lombardzka mieścina nadal robi na mnie wrażenie? Co dalej z CITY BREAKiem, którego historia zatoczyła w pewnym sensie koło?

Myślę, że jeden szczegółowy wpis o Bergamo wystarczy - znajdziecie go TUTAJ. Tym razem w mieście spędziłam tylko kilka godzin, w trakcie TEGO wyjazdu. Pobyt krótszy, to i post o adekwatnej objętości ;-).
PIERWSZE (CHOĆ DRUGIE) KROKI
Wraz z innymi uczestnikami wyjazdu, z jednego dnia w Bergamo postanowiliśmy wygospodarować kilka godzin na wypad do Mediolanu (mówiłam, że Bergamo lepsze, ale wiadomo - aby to wiedzieć trzeba mieć porównanie). W Bergamo zjawiliśmy się więc dopiero po 15. Pierwsze kroki oczywiście poniosły nas do Informacji Turystycznej na lotnisku - po darmowe mapy oraz po bilet całodobowy, umożliwiający korzystanie z Funicolare (koszt 5 €).
Zaopatrzeni w bilety, ruszyliśmy po inny ważny ekwipunek - spożywczo-alkoholowy :]. Lecąc z bagażem podręcznym nie ma możliwości zabrania otwieracza do wina, co jest pewnym organizacyjnym utrudnieniem. Problem nie dotyczy Bergamo: w Orio Center kupicie wina w kartonikach, z możliwością wielokrotnego odkręcania i zakręcania, o przyzwoitym smaku i w cenie poniżej 2 € (polecam San Crispino firmy Ronco, za około 1,5 - zwłaszcza białe!). I jak tu nie kochać tego miasta? :-).
WSKAZÓWKA: Przed wejściem do Orio warto sprawdzić rozkład jazdy na przystanku naprzeciwko. Stąd jeździ tylko jedna linia do miasta (autobus kursuje co około pół godziny) i jeśli się źle trafi, trzeba wracać na główny przystanek na lotnisko (też nie jakoś tragicznie daleko, ale 10 minut spaceru z zakupami w rękach robi różnicę ;-).

PIERWSZE (CHOĆ DRUGIE) WRAŻENIA
Dość szybko przemknęliśmy przez uliczki Alta Citta, aby zachód słońca złapać na wzgórzu San Vigilio, ale to wystarczyło, aby się pozachwycać starym miastem. 
Jeden odcinek autobusem, dwa wjazdy Funicolare i kilkadziesiąt schodów od zakupów w Orio i oto jesteśmy: wzgórze San Vigilio. Towarzystwo wyjazdowe nasłuchało się moich obietnic, że położymy się tam na trawie i zrobimy sobie piknik z widokiem na Alpy. Plan był dobry, ale nie uwzględnił tego, że park zamykany jest na noc. W soboty dokładnie o 18:00, a więc dokładnie w porze, o jakiej zjawiliśmy się na miejscu, nastawieni na piknikowanie. Pilnujący terenu Włoch nie był skłonny do brania nadgodzin. Nie zrobiło na nim wrażenia, że do tego parku przylecieliśmy z zimnej i dalekiej Polski. Zamknął bramę, a wraz z nim dostęp do takich widoków:

To, jak zostały zrobione powyższe zdjęcia niech zostanie tajemnicą uczestników wyjazdu, a także materiałów monitoringu parku ;-). Koniec końców piknik odbył się jednak w innym miejscu. WSKAZÓWKA: podczas wizyty w Informacji Turystycznej na lotnisku zapytajcie do której czynny jest park na wzgórzu San Vigilio w interesującym Was dniu tygodnia i dostosujcie plan wyjazdu do tej wiadomości :-).
CO STAREGO?
Ze względu na ograniczony czas udało nam się pobyć tylko w Górnym Mieście, ale to właśnie ono jest kwintesencją Bergamo. Jestem niezmiennie zauroczona tym miastem - panującym w nim klimatem, tym, jak bardzo jest "włoskie" i jak bardzo "wygodne" w zwiedzaniu. To idealna miejscówka na pierwszą wyprawę na własną rękę - wszędzie się trafi, a przy tym - po takich widokach - wróci się z ochotą na dalsze podróże. Osobom, które widziały już trochę świata, też nie może się tu nie spodobać. Znacie kogoś, kto nie lubi urokliwych włoskich miasteczek? To tak, jakby nie lubić naleśników czy pizzy...
CO NOWEGO?
Z nowych rzeczy na temat Bergamo dowiedziałam się, że szczyci się lokalnym deserem: Polenta e Osei. Nie próbowałam, ale wygląda... ciekawie. Zabawne, że wbrew nazwie tych słodkości, nie robi się ich z polenty. To, co ją przypomina to kryształki cukru, podbarwione żółtym ciastem. Wnętrze ciacha kryje podobno kremowe nadzienie, a ozdoby na wierzchu to... ptaszki, nieodłączna dekoracja tych wypieków (jak widać, czasem przedstawia się je dość abstrakcyjnie).
Z rzeczy nowych, których spróbowałam: trafiliśmy do najlepszej włoskiej pizzerii w całym Bergamo, poleconej nam przez Martę (jej z kolei polecili to miejsce lokalsi, u których się zatrzymała na Couch Surfingu). Il Circolino to raczej nieturystyczne miejsce, schowane niczym skarb przed najbardziej zatłoczonymi szlakami. Wewnątrz sama włoska klientela i świetna pizza na cienkim cieście, a więc takim, jakie powinno być. Dla takich cheatów warto zarezerwować sobie 5% odstępstwa od zdrowego odżywiania.
Na koniec bardziej babska nowość: mój pierwszy nabytek z KIKO, szminka. Pamiątka w cenie tylko trochę wyższej niż magnes na lodówkę (4,90). Wypatrzona w Mediolanie, kupiona na lotnisku w Bergamo (po długim biciu się z myślami - "brać? nie brać?", co było batalią z góry skazaną na porażkę ;)). Tego koloru było mi trzeba: Glam magenta. Brzmi jak "Dziewczyno, świat stoi przed Tobą otworem!".

CO DALEJ?
Szminka i blog mają coś wspólnego: jedno i drugie zaczęło się od Bergamo. Na Orio al Serio już tak szybko nie polecę, bo połączenie z tym lotniskiem z Poznania zlikwidowali, jak wiele innych. Szkoda, bo to trochę tak, jakby przestał kursować pociąg w Wasze rodzinne strony. Bergamo to taka moja podróżnicza strefa komfortu, bezpieczna przystań, gwarantowana satysfakcja. Z leniwie biegnącym czasem, słoneczną pogodą, pięknymi widokami i dobrze znanym planem zwiedzania. Ale dorosłe podróżniczo-blogowe życie wzywa i pora opuścić bezpieczne ciepełko. Dojrzewam, a blog wraz ze mną. Pierwszą ze zmian niech będzie nowy adres, który póki co przekieruje Was spowrotem tutaj: CITYBREAK.ME.

-----

PS.
Drogie BERGAMO!

Zawsze pozostaniesz w moim sercu. Będę tęsknić, ale ruszam dalej. Jeszcze tyle podróżniczych marzeń chcę zrealizować [i opisać!]. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

Buziaki!
Twoja Agnieszka

17 komentarzy:

  1. Raczej nie masz czego żałować że nie spróbowałaś polenty, sam cukier ;) trochę przypomina marcepan, ale zdecydowanie nie jest to mój ulubiony deser, tym bardziej włoski! Ciesze się że pizza smakowala i potwierdzam, to najlepsza pizza w mieście :)
    To był bardzo udany rok City Break, fajnie że jesteś. Rób to dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, Tobie też jakoś rok teraz stuknął, prawda? :-)

      Usuń
    2. A z włoskich deserów nr 1 jest dla mnie tiramisu <3

      Usuń
    3. rok Babskiej będzie 16.05, już się ciesze na to "święto", będzie kolejna okazja do celebrowania pięknych chwil ;)

      Usuń
  2. W tym postanowiłam zacząć zwiedzać świat i na pierwszy ogień poszło właśnie Bergamo (+ Mediolan przy okazji). Przyznaję, że przed wyjazdem posiłkowałam się Twoim poprzednim wpisem. :) Czuję, że to dla mnie też będzie takie kojące miejsce do wracania. Chociaż win, o których piszesz nie dane mi było skosztować, bo w święta wszystko było pozamykane. Za to trafiliśmy w jednej z małych uliczek Górnego Miasta do restauracji prowadzonej przez Polkę, panią Martę, która nas godnie ugościła w znacznie szerszym zakresie niż przewidywało złożone przez nas zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że informacje się przydały :-). Możesz podać namiar na tą restaurację? Może ktoś, kto będzie przygotowywał się do wyjazdu i przejrzy komentarze skorzysta, odwiedzając naszą krajankę :). Te wina to takie wiesz, stołowe - nie jakaś górna półka - ale przyjemne. Do piknikowania idealne ;-). Pozdrawiam!

      Usuń
    2. A, i fajnie, że "postanowiłaś zacząć zwiedzać świat"! Jakie dalsze plany?

      Usuń
  3. cudne światło mieli§cie do fotek! ja byłam w bergamo zimą i pogoda była niezbyt fajna ale miasto i tak piękne i na pewno warte odwiedzenia! pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zachodzące słońce dodaje jeszcze uroku i tak urokliwym widokom :-)

      Usuń
  4. Najlepsza pizza na starym mieście, krojona nożyczkami (Il Fornaio - Bergamo Alta). Po prostu cudo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. też skusiłam się na kiko, tylko że cienie w sztyfcie. muszę przyznać, że są całkiem fajne i trwałe. teraz szukam wszędzie, gdzie pojadę. bergamo cudnie kolorowe u Ciebie, ja miałam bardziej ponurą pogodę. i też mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam zawitam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hei, bardzo przydatne info a zdjecia z drugiego pobytu magiczne :) W lipcu stuka mi trzydziestka i wycieczka jest moim sposobem na swietowanie. Chcialam pojechac w Aply, myslalam o Genewie - jezioro i osniezone szczyty gor :) Ale Szwajcaria - bilety lotnicze- okazala sie nie ma moja kieszen, przynajmniej narazie. Szukalajc alternatywy tez w okolichach Alp (zakochalam sie odkad je zobaczylam po raz pierwszy z Salzburg w Austrii) znalalam wlasnie loty Wizzair do Bergamo, kupilam lot z Warszawy za 39zl! Nie jest mi po drodze do stolicy, bo mieszkam w Norwegii i zeby zalapac sie na ten lot o 6:20 do Bergamo musze dzien wczesniej przyleciec do Gdanska, potem pociag do Wawy i noc w hostelu kolo lotniska. Przylot do Bergamo mamy 8:25 czartek a powrot w poniedzialek rano z lotniska Milan Malpensa (easyJet do Berilna, bus do Szczecina i stamtad po poludniu lecimy do domu) co daje praktycznie cztery pelne dni. Chce w tym czasie zwiedzic Bergamo, Milano i dwa dni na jeziora, koniecznie Lago Maggiore. Najbardziej zalezy mi na spedzaniu czasu nad jeziorami w gorach i podrozowanie tam pociagiem ale slyszalam, ze Bergamo jest warte uwagi a i glupio by bylo nie zajsc do Mediolanu :) Planuje kazda noc spedzic w innym miejscu, myslalam zeby zaczac od Bergamo, potem jeziora a ostatnia noc Milano, gdzies blizej do lotniska. Zastanawiam sie czy w ogole nocowac w Bergamo, skoro przylatujemy tak wczesnie, bo torbe mozna by zostawic na dworcu i udac sie na zwiedzanie a po poludniu jechac juz dalej. Ty tam bylas i z tego co czytam, to da sie "zaliczyc" stare Bergamo w kilka godzin, twoj drugi wypad do Bergamo, to jest chyba to co bym nam wystarczylo :) Nie chce zeby ten wyjazd byl stresujacy, nie mamy potrzeby latania po kosciolach i robienia tysiaca zdjec przy kazdej fontannie ;) Chcemy tam po prostu pobyc, a powiedzmy, piec godzin, to dosc dlugo, mozna zjesc dwa razy i przejsc sie po miescie i podziwiac widok z parku. Co myslisz o takim planie, naciagany czy praktyczny? Pozdrawiam i mam nadzieje, ze "popiszemy" troche zanim pojade :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kesja! Dzięki za dłuuuugą relację z planowanego wypadu :-). Bergamo da się zwiedzić w kilka godzin, ale po co robić to tak pośpiesznie, skoro można się nim nacieszyć nieco dłużej :-). Moja propozycja planu byłaby taka: pierwszy dzień i noc w Bergamo - najlepiej w Cita Alta, pospacerowanie sobie uliczkami, spędzenie leniwego wieczoru w tym wyjątkowym miejscu, obejrzenie zachodu słońca z San Vigilio. Drugi dzień i noc - jeziora; nie byłam ale podobno super i widoki na trasie piękne. Trzecia noc i czwarta już w Mediolanie - w weekendy znajdziesz tam prawdopodobnie tańszy nocleg w hotelu, będziesz miała dobry dojazd do Malpensy rano (busy spod dworca autobusowego kursują często), a na zwiedzanie miasta jeden pełen dzień wystarczy. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania - dawaj śmiało! :-)

      Usuń
    2. Obawiam sie troche temperatur, moze byc upalnie i nie wiem czy w ogole sie wtedy zdecydujemy na zwiedzanie. Zabralam mojego kiedys do Krakowa i bylo tak goraco, ze albo chowac sie caly dzien w kosciele albo kafeji i mrozone kawy - nic nie zwiedzilismy. Nie lubie temperatury powyzej 25 C , chyba ze sie siedzi nad woda ;) Juz teraz zreszta zdecydowalam, ze tam wrocimy na pewno ktorejs jesieni lub wczena wiosna, z kierunkiem na bardziej miastowy pobyt. Obczajam szczegolnie pociagi, z Bergamo do Verony w dwie godziny, drugie tyle do Wenecji :) Wracajac do rzeczywistosci, juz teraz jest problem z zabokowaniem hoteli, wiekosc nad jeziorami jest juz zajeta, pomiujajac te gdzie placi sie tysiac zl za noc. Chyba caly Mediolan tam sie wybiera na weekend w srodku lata, bo jeszcze na noc czwartkowa mozna cos znalesc ale od piatku prawie nic. Zastanawiam sie tez czy nocowac w hotelu czy w apartamencie, jakie wrazenia odnosnie cen w marketach i restauracjach?

      Usuń
    3. Najważniejsze to podróżować w zgodzie ze swoimi preferencjami :-). Jeśli chodzi o Twoje pytanie, Mediolan jest drogi i mało ciekawy restauracyjnie. Pewnie to kwestia szczęścia, ale nie trafiłam na ani jedno miejsce, które mogę polecić. Marketów w centrum brak. Kojarzę dosłownie jeden sklepik naprzeciw hostelu San Tomaso, w którym się wówczas zatrzymałam (sklep OK, hostelu nie rekomenduję).

      Usuń
  7. Aah, czy mozna by porownac - czasowo, rozmiarowo -stare miasto Bergamo do starego miasta Pragi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie umiem tego porównać, na tyle inne są dla mnie te miasta. Bergamo nie ma wielu "must see" to raczej takie "must be" i "must experience" :D, gdzie chłoniesz atmosferę, delektujesz się jedzeniem i widokami. Praga pewnie więcej czasu potrzebuje, ale jest mniej kameralna.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...