2 czerwca 2015

Poznaj swego wroga i... ucz się słówek [post gościnny]

Tak jak odkrywanie świata na własna rękę, tak poznawanie języków obcych jest zarówno ciekawe, jak i pełne pułapek, wyjątków i fałszywych przyjaciół. Na tych ostatnich warto szczególnie uważać, bo mogą nieźle namieszać w realizacji naszych zamiarów. Czym są owi ‘fałszywi przyjaciele’ (ang. false friends)? Skąd się biorą i jak sobie z nimi radzić? O tym, w niniejszym poście gościnnym, pisze Anna z wrocławskiej Szkoły Języków Obcych LEKTOR.
fot. life of pix
ELEGANCKI DRES(S) CODE
Wyobraźmy sobie sytuację: młody mężczyzna z rodzaju tych, co to im siłownia obca nie jest, rozmawia z kolegą z Anglii, w drodze ku temu właśnie przybytkowi. Rozmowa toczy się o robieniu masy,  najwygodniejszych ciuchach do ćwiczeń, po czym słyszymy zdanie ‘Yeah, I love my new dress – it is really nice.’ I tu zagraniczny kolega i my, przysłuchujący się tej rozmowie z bezpiecznego dystansu, robimy wielkie oczy po czym... zapewne wybuchamy śmiechem. Słusznie? No chyba nikt z nas nie chciałby sobie wyobrażać owego jegomościa w sukience w groszki. Do tej wypowiedzi wkradł nam się klasyczny przykład podstępnego, fałszywego, językowego przyjaciela, czyli jednego z wyrazów, które - choć brzmią tak samo lub podobnie w różnych językach - to w każdym z nich mają zupełnie, lub częściowo inne znaczenie. Angielskie dress to przecież sukienka, a nie klasyczny strój sportowy z trzema paskami na nogawce.

O CO TEN RUMO(U)R?
Skąd biorą się te dziwne wyrazowe przypadłości? Duże znaczenie ma pochodzenie języka  oraz fakt, że jest on poddawany ciągłym zmianom, że jego użytkownicy dostosowują go do współczesnego świata, że języki się ze sobą przenikają i ‘pożyczają’ od siebie różne elementy. Z naszej perspektywy, kiedy uczymy się języka obcego, szukamy punktów odniesienia i podobieństw do języka ojczystego - a te podobieństwa, jak już wiemy, mogą być złudne i prowadzić do zabawnych wydarzeń. Bo jak inaczej określić sytuację, w której gość pyta barmana w angielskim pubie ‘Where is a closet?’ (closet – ang. szafa na ubrania, a nie WC) albo student na wymianie opowiada o powrocie z imprezy i o tym, jaki to ‘rumour’ zrobił, przez co wszystkich obudził (rumour – ang. plotka, a nie polski rumor, czyli hałas)?

TWARDY BATON DO ZGRYZIENIA
Takich ponglishowych ‘kwiatków’ znajdziemy znacznie więcej. ‘My dad works in fabric!’ chwali się Jaś (fabric – ang. tkanina, a nie polska fabryka), dziadek z dumą opowiada, że ‘Lion is a herb of my town’ (herb – ang. zioło, a nie polski herb), Ola tłumaczy jak to jej ‘pupil’ lubi spacery i aportowanie (pupil – ang. uczeń podstawówki, a nie polski pupil - zwierzak), a wszyscy wokoło łapią się za głowę. ‘Delicious baton’, ‘mint pasta’, ‘woolen golf’, ‘list to beloved person’, ‘data of birth’ to wybuchowa mieszanka, której znaczenia nie odgadną nawet najstarsi Anglicy. Bo baton to batuta, a więc rzecz absolutnie niejadalna, pasta to makaron, a nie, coś, czym myjemy zęby, golf to golf, ale nie taki do noszenia, a rodzaj gry; list to lista, z której ukochana niekoniecznie się ucieszy, a data to dane, a nie cyferki w kalendarzu. Gdy mija nas lunatic (ang. szaleniec) to go nie budzimy, tylko odwozimy do szpitala (albo uciekamy). W domu nie rzucamy butów na divan (ang. tapczan), w pracy to nie chef daje nam podwyżkę (ang. szef kuchni), a affair nie może być z niczego (ang. romans).

GENIALNIE!
Jak się bronić przed fałszywymi przyjaciółmi? Tak, jak w życiu – swego wroga trzeba poznać, a więc uczmy się słówek, ale zwracajmy baczną uwagę na kontekst i ich użycie w praktyce. Nie spolszczajmy na siłę, nie kalkujmy wyrażeń,  nie twórzmy języka od nowa. A, że błędy to rzecz ludzka – nie zrażajmy się tym, że nie jesteśmy genialni – dla innych wystarczy, że jesteśmy genial (ang. towarzyski).


***
Autorką tekstu jest Anna Bartkowska - pasjonatka nauki języków obcych (zwłaszcza angielskiego) i podróżowania. Więcej ciekawostek językowych i wskazówek znajdziecie na blogu: http://blog-jezykowy.pl.

6 komentarzy:

  1. Hmmm, ja przepraszam, ale te przykłady są z lekka idiotyczne... Nie jest to najlepsza reklama szkoły.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może na niższym poziomie znajomości angielskiego mogą się zdarzyć takie pomyłki, trudno mi powiedzieć. Słyszałam tylko kiedyś jak ktoś powiedział, że rozkłada "tallers" na stole zamiast "plates" ;).

      Usuń
    2. Jak dla mnie fajnie się czyta - tekst jest o false friends i z humorem właśnie te false friends przedstawia :)

      Usuń
  2. Uczenie się samych słówek zdecydowanie nie wystarcza. Frazy, wyrażenia - to jest klucz. Świetnie, że wspomniano o kontekście, bo od niego wszystko zależy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja byłam pewna, że nie dogadam się w Bułgarii, ale okazało się, że nie było tak źle. Na https://slonecznybrzeg.pl/ wcześniej czytałam, co zwiedzić, jakie są najfajniejsze plaże, miasta i restauracje więc na miejscu nie musiałam rozmawiać z lokalsami za dużo.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...