9 stycznia 2016

¡Feliz Madrid! czyli życzę jak w Madrycie

Grudzień to miesiąc życzeń. Życzeń składanych - na Boże Narodzenie oraz na Nowy Rok, ale i życzeń spełniających się - poprzez spotkania z bliskimi, potrawy, na które czekamy cały rok czy wymarzone prezenty. Jednym z realizujących się w tym miesiącu życzeń był pewien wyjazd do Madrytu - do miasta, które do szczęścia potrzebuje niewiele, a i tak wciąż wierzy w wygraną na loterii. 
Madryt był podróżniczym marzeniem mojego teścia, który był w stolicy Hiszpanii przed ponad trzydziestoma laty, kiedy o tanim lataniu nikt marzyć nie śmiał i o przekraczaniu granic bez paszportu mowy nie było. Teść chyba już wie, że kiedy ma się dzieci zakręcone na punkcie podróżowania, na takie życzenia trzeba uważać, bo mogą się spełnić. Z okazji urodzin zabraliśmy go do Madrytu, a że miasto zapowiadało się bardzo dobrze, to i teściową i siebie zabraliśmy również. 
PIERWSZE KROKI & PIERWSZE WRAŻENIA
Lotnisko Bajaras całkiem godnie przywitało przybyszów ze wschodu (przylecieliśmy Ryanairem z Berlina). Kupiliśmy bilet za 5 Euro i w ciągu 45 minut znaleźliśmy się w centrum miasta. Info praktyczne na temat poruszania się po Madrycie znajdziecie TU [miniprzewodnik do pobrania]. Miasto ze spokojem można zwiedzić pieszo, a opcją wygodniejszą i przystępną cenowo jest 3-dniowy bilet na całą komunikację miejską.
Jeśli mogę czegoś życzyć Polsce, to takiej zimy jaką zaserwował nam Madryt - tak na lekki płaszczyk, ewentualnie czapkę i szal wieczorem, bo noce chłodniejsze. Dobre pierwsze wrażenie robi nie tylko pogoda, ale i samo miasto, o czym już za chwilę.
WESOŁYCH ŚWIĄT
Mimo hiszpańskiej złotej jesieni, centrum przywdziało świąteczne wdzianko. Mniej lub bardziej komercyjnie, mniej lub bardziej tradycyjnie, mniej lub bardziej pięknie.
Tradycja i określanie co do niej należy, a co nie, to ostatnio gorący temat. Ciekawym hiszpańskim studium przypadku może być Puerta del Sol, gdzie jednym z najważniejszych zabytków jest... neon reklamowy Tio Pepe, a symbolem placu jest niedźwiedź sięgający po truskawki (patrz: zdjęcie okładkowe).
Całkiem wesoło i świątecznie, co z tego że z południowoamerykańskim akcentem.
Na takie ekstrawagancje jak jeżdżenie rowerem zimą można sobie w centrum pozwolić. Zwłaszcza, jeśli jest się w centrum kraju - pępuszku, w którym krzyżują się wszystkie najważniejsze drogi Hiszpanii, a może nawet galaktyki.
Tradycjonalistów zapraszam na Plaza Mayor, gdzie podobno iluminacje świąteczne od kilku lat te same. Ot, taki zwyczaj.
Warto zwracać uwagę na detale, jak niektóre reklamy czy witryny sklepów. Ci madrytczycy to lubią zadbać o szczegóły. Nawet nazwy ulic jak malowane.

CIEKAWYCH MIEJSC I CZASÓW
Co robić w Madrycie, kiedy już obskoczymy wszystkie targi świąteczne, albo o zgrozo, odwiedzimy miasto w innym niż przedświąteczny czasie? Na pewno można kontemplować wielkomiejskość na na Gran Via.
Można też poobserwować mieszkańców zmagających się z trudami codzienności w stolicy pogrążonego w kryzysie państwie. 
Jeśli czas będzie uciekał Ci zbyt szybko, możesz zatrzymać się na chwilę i... postać w kolejce. Te ustawiają  się regularnie - w weekendy przed Primarktem (rozdają numerki!), a w inne określone dni przed muzeami. W jednym i drugim przypadku postać warto, o ile jednak zakupy można zrobić gdzie indziej, tak niektóre dzieła można zobaczyć tylko tu (m. in. bogata kolekcja malarstwa Goyi). Polecam zwłaszcza muzeum Thyssen-Bornemisza, a szczegóły o darmowych wstępach do muzeum znajdziecie TU. W tym mieście fani sztuki klasycznej, współczesnej, czy ulicznej będą zadowoleni.
Trochę sobie tymi zdjęciami żartuję, ale echa obecnej sytuacji z emigrantami w Europie dają się w Madrycie zauważyć. Czasem w przestraszonych spojrzeniach na kobietę w burce w metrze, a czasem w wyrazach solidarności.
Na zwiedzaniu muzeum może przyłapać nas zmrok. Na szczęście wtedy również jest w co się w Madrycie bawić.
Katedra de la Almudena i sąsiadujący z nią Pałac Królewski są pięknie podświetlone. Do Katedry wejść można bezpłatnie, zamek wymaga już pewnej inwestycji. Nie ma się jednak co dziwić - Palacio Real jest gwiazdą, w końcu zagrał m. in. w STAR WARS. 
Szukacie pomysłu na prezent? Może jakaś egipska świątynia? Świątynia Debod, którą widzicie na zdjęciu, okazała się prezentem trafionym, bo stoi tu już ładnych pare lat. Budynek z II wieku został sprezentowany rządowi Hiszpanii przez Egipt, w podziękowaniu za pomoc w ocaleniu świątyń w Nubii.
Miasto nocą samo w sobie wygląda nieźle, więc można sobie zrobić dłuższy spacer do Puerta de Europa czy stadionu, co kto woli. 
DUŻYCH PIENIĘDZY I MAŁYCH PRZYJEMNOŚCI
Jest taka hiszpańska świąteczna tradycja, która bardzo wiąże się z życzeniami, a właściwie jednym: wygrania na loterii. Hiszpańska loteria świąteczna organizowana jest od 1812 roku, corocznie zmieniając życie jakiegoś szczęśliwca. Nic dziwnego, że wszyscy chcą dać szansę losowi i masowo kupują losy.
Nie chcieliśmy zabierać szansy Hiszpanom, więc zadowoliliśmy się tym, co może uszczęśliwić za niewielkie pieniądze: jedzeniem! Jeśli Madryt to gorąca czekolada z churros, a jeśli czekolada i churros to San Gines. Miejsce oblegane, więc warto odwiedzić w nietypowej porze, by mieć szansę na stolik. Na przykład o 1 w nocy, jak my.
Napad słodyczowego głodu w bardziej ludzkich porach można zaspokoić muffinami, w Hiszpanii nazwanymi las magdalenas. Bezglutenowa cukiernia Celicioso to must visit nie tylko dla uczulonych na gluten czy wegan, ale dla każdego ciasteczkowego potwora.
Ulubionym ciastem mojego męża jest boczek. Jeśli jesteście równie niesłodcy jak on, spokojnie - i dla Was się coś znajdzie. Na przykład Museo del Jamon.  Dobra wiadomość jest taka, że do tego muzeum nie trzeba kupować biletów, a mięsne tapas czy szklaneczka piwa są w znośnych cenach.

Na większy głód warto skorzystać z opcji menu del dia w którejś z restauracji. Za kilka - kilkanaście euro zjemy dwudaniowy obiad z deserem lub napojem. 
Wieczorne i nocne wychodzenie do knajp to drugie życia miasta. W weekendy de copas udaje się tylu Hiszpanów, że ciężko przejść ulicą, nie mówiąc już o wciśnięciu się gdziekolwiek na caña de cerveza (albo Tinto de verano, co bardziej polecam).  Niech Was to jednak nie odstraszy, tak samo jak bałagan w knajpach - im więcej serwetek leży na podłodze, tym prawdopodobnie lepsze miejsce wybraliście. Tak właśnie właściciele komunikują imprezowemu światu "u nas jest fajnie, potwierdza to tylu ludzi - sprawdźcie sami!". 
CZASU DLA SIEBIE
Po nocnym balowaniu warto się dotlenić, a najpiękniejsze miejsce do tego w Madrycie to Park el Retiro. 
Możliwości na relaks jest tu dużo, z czego wszyscy korzystają, mimo - jakby nie patrzeć - zimy.
W parku znajduje się Pałac Kryształowy, w którym często odbywają się wystawy. My zastaliśmy dość osobliwą instalację z wiszących kości. 
O przemijalności i marności tego świata najlepiej rozmyślać nad dobrą książką, przy pomniku upadłego anioła. W Madrycie wszystko jest pod  ręką - biegnąca pod górę uliczka prowadząca do El Retiro od strony dworca jest zarazem minitargiem książek. 
Skoro o przemijalności mowa, wszystko co dobre trzeba kiedyś opuścić. Jeśli opuszczać Madryt, to najlepiej z dworca Atocha.
Gdzie indziej można czekać na pociąg wśród zieleni, wśród wygrzewających się  w zimowych promieniach słońca żółwi?
NA KONIEC, CZYLI CZEGO ŻYCZĘ
Bombardowanie Świętami nawet dwa miesiące przed Bożym Narodzeniem jest już powszechnie akceptowane i nikogo nie dziwi Last Christmas na Wszystkich Świętych. Publikując świąteczną relację po Świętach, czuję się nieswojo. A przecież chodzi o to, by dobro, którego życzymy sobie podczas Wigilii zostało w nas na dłużej. I tego Wam, Teściom i sobie życzę - w każdej podróży i w każdym miejscu :-).



7 komentarzy:

  1. Fajna relacja! Zapamiętam, żeby wrócić do niej przed wypadem do Madrytu. Dworzec z mini zoo - super pomysł, szkoda że u nas dworce to tylko dworce. Czy w najbliższym czasie napiszesz coś o zaległych Chinach? A pod linkiem do mini przewodnika jest dobra strona (o psychologii)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Aniu! Link poprawiony na właściwy, choć może mniej rozwojowy psychologicznie ;D. Chiny będą miały teraz swoje 5 minut. Zaczęłam ogarniać foty z Pekinu i to będzie najbliższy wpis. Madryt polecam gorąco, mam nadzieję, że relacja się przyda :-). Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie Madryt to najbrzydsze i najmniej ciekawe hiszpańskie miasto. I najbrzydsza z europejskich stolic w jakich byłam. Kilkakrotnie tam wracałam z nadzieją, że może tym razem "zaiskrzy" ale nie...W ogóle nie umiem się tam ani zachwycić, ani dobrze czuć. Nie wiem z czego to wynika, może z faktu, że dobrze znam większą część Hiszpanii i w porównianiu z nią Madryt wypada słabo. Tak czy siak rozumiem Twój zachwyt, ja poprostu mam inne odczucia. Bo zdjęcia zrobiłaś super, zachęcają mnie żeby pojechać do Madrytu kolejny raz :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię, Mo. To jest super, że nie ma czegoś takiego jak obiektywne odbieranie miejsc, atrakcji. Tak dużo zależy od kontekstu! Ja z kolei nie poczułam chemii to Barcelony, którą wszyscy się zachwycają, a ja spędziłam w niej 1 dzień, w paskudnej pogodzie (wichury, ulewy, zimno) i myślałam sobie "czym tu się zachwycać?". Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Madryt to moje ulubione miasto w Europie. Znam kilka hiszpańskich miasteczek ładniejszych od stolicy Hiszpanii: z ciekawą architekturą, imponującymi zabytkami, czy pięknymi widokami. Jednak to właśnie Madryt skradł moje serce od pierwszego pobytu. Lubię go za niesamowitą atmosferę na ulicach, tłumy uśmiechniętych ludzi przemieszczających się w różnych kierunkach, szeroko pootwierane do późnych godzin nocnych drzwi sklepów, za Prado - najlepsze muzeum malarskie na świecie, za ciekawe imprezy na Puerta del Sol, za Muzeum Szynki, za pyszne jedzenie zwłaszcza za tapas, paellę i szynkę serrano i nawet za sangrię, chociaż to niezbyt wyszukany trunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, Ewo, to mamy podobnie :). Klimat skradł moje serce. Mimo wielkości miasta jest w Madrycie bardzo przytulnie, tak jakoś ciepło. No i ten park, ahhhh :). Zamiast sangrii, strasznie przypasowało mi vino de verano. Pychota. Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  5. Twoja relacja z Madrytu jest fantastyczna! Opisujesz miasto w sposób, który sprawia, że czuję się, jakbym tam był, zwłaszcza z Twoim osobistym podejściem do każdej atrakcji i lokalnych zwyczajów. Twoje wrażenia z podróży oraz opisy kulinarne naprawdę pobudzają apetyt i chęć odkrywania nowych miejsc.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...