8 grudnia 2014

Nie daj się wydoić w Indiach [10 potencjalnych pułapek]

Biały turysta w Indiach to taka trochę Święta Krowa - nie można z niego zrobić kotleta, ale dlaczego by go nie wydoić... Powiecie, "aha, znam to z Egiptu/Maroka/Tunezji/Turcji", ale prawda jest taka, że pobyt w krajach arabskich to tylko podstawowe przygotowanie w zakresie technik naciągactwa i sposobów na radzenie sobie z nimi. Indyjskie triki sięgania do portfeli przyjezdnych to znacznie wyższa szkoła jazdy. Zapraszam do teoretycznego szkolenia zaawansowanego i zapoznania się z 10 przykładowymi technikami. Tylko teraz, tylko tutaj, special price for you, my friend!
Wbrew wcześniejszym obawom, w Indiach czuliśmy się raczej bezpiecznie, nawet po zmroku (no, może poza pierwszym wieczorem). Nikt nas nie skrzywdził, ani nie okradł. Stosowaliśmy zasadę ograniczonego zaufania do tubylców, co jednak nie zawsze uchroniło nas przed byciem porobionym :]. Jeśli jesteście ciekawi w jaki sposób lokalsi wyrównują różnice poziomu życia między "bogatymi krajami" a "biednymi Indiami" i jak można im te działania utrudnić - zapraszam do lektury.

Pułapka nr 1:
CENA NIE GRA ROLI
W Indiach trzeba się targować. Kiedy pytasz o cenę, wiedz, że odpowiedź jest kosmicznie zawyżona. Proponujemy więc kwotę 10-20 razy mniejszą od sugerowanej przez sprzedawcę i po początkowym oporze, dramatycznym oburzeniu ("Are you kidding me?"), kilku(nastu) scenach zrywania i wznawiania negocjacji, kupujemy prawie za tyle, ile zaproponowaliśmy, co i tak jest z zyskiem dla sprzedawcy. Zdarza się, że towary mają etykiety z cenami. Nie dotyczy to jednak "bogatych przyjezdnych". Coś, co kosztowało 18 rupii, dla nas kosztuje 30, a po dyskusji, że przecież ma podaną cenę „18” bijącą po oczach - sprzedawca może łaskawie zejdzie do 20. 

Wskazówka:
Przede wszystkim, opanuj emocje. Im mniej zależy Ci na danej rzeczy, tym łatwiej pójdą negocjacje. Powiedz sobie, że jak nie uda się stargować do interesującej Ciebie ceny tu, to będzie dziesięć tysięcy innych straganów i po prostu odejdź. Bądź stanowczy i niewzruszony, co nie oznacza, że nieuprzejmy :-). Zanim podejdziesz do kupowania czegokolwiek, zorientuj się jakie są ceny danego towaru - w internecie, w marketach ze sztywnymi cenami, na innych straganach.
Pułapka nr 2:
DON'T WANT YOUR MONEY, IT'S FREE
Niby wszyscy wiedzą, że nie ma nic za darmo, ale czasem się jeszcze nabieramy. Ja się nabrałam, albo raczej - nie umiałam odmówić "podarunkowi" w postaci bransoletki ze świeżych jaśminów [jak pachniały!]. Podeszła do mnie sympatyczna Hinduska, zagadała i już za chwilę wiązała mi bransoletkę na nadgarstku. Wiedziałam, że to pułapka, ale jakoś tak głupio mi było przerwać. Zapewniała, że to za darmo, że nie chce moich pieniędzy, a kiedy supełek się zacieśnił - zaczęła prosić o "drobne na mleko dla dzieci", nie chcąc się ode mnie odczepić. Kiedy powiedziałam, że nie mam kasy [rzeczywiście nie miałam nic przy sobie], ale mogę dać jej czekoladę dla dzieci, obraziła się.

Wskazówka:
Ignoruj wszelkie upominki i speszjalprajsy. Najlepiej nawet nie spoglądaj - ani na oferowane rzeczy, ani specjalnie nie nawiązuj kontaktu wzrokowego z "ofiarodawcami". Po prostu idź dalej, bo wszelki kontakt będzie uznany za zaproszenie do transakcji.
Pułapka nr 3:
PRZEWODNIK WOLONTARIUSZ
Inny wariant pułapki numer 2. Wyobraź sobie, że zaczynasz zwiedzać jakieś miejsce (fort/pałac/muzeum/whatever) i ni stąd, ni z owąd pojawia się przewodnik. Mówisz „nie, dziękuję za oprowadzanie”, ale wiadomo – to nie wystarczy. Idzie za Tobą, zaczyna opowiadać, mówi, że robi to za darmo, bo jesteście jego pierwszymi klientami/dziś ma dobry utarg/dziś nikogo nie oprowadzał i nie ma co robić (niepotrzebne skreślić). Na koniec "wolontariusz" wyciąga rękę - usługa była za darmo, ale… napiwek się należy. Kiedy nas to spotkało byliśmy tak zaskoczeni, że nawet nie protestowaliśmy. Przedsiębiorczy Hindus dostał kilka rupii, po czym żachnął się że za mało, że to gorsze niż nie dostałby nic. Mimo wszystko schował jednak drobne razem z urażoną dumą do kieszeni.

Wskazówka:
Jak wyżej: jakkolwiek mocno byłbyś przekonywany, że to za darmo, zignoruj ofertę i pewnym krokiem idź przed siebie. Po kilku próbach nagabywania "ochotnik" straci swoją "chęć pomocy" i zacznie szukać innej ofiary.
Pułapka nr 4:
DOBROWOLNY DATEK
Hejterzy kościoła katolickiego będą niepocieszeni: hasło "dobrowolna ofiara, ale nie mniej niż.... $" usłyszeć można również w świątyniach innych religii. W Indiach wstęp do świątyń jest darmowy, nie mniej często możecie zostać bardzo sugestywnie poproszeni o "dobrowolną ofiarę", na przykład za opowiedzenie historii danego świętego czy narysowanie czerwonej kropeczki na czole.

Wskazówka:
Mało oryginalna: szybko zobacz świątynię i równie szybko ją opuść, bez umożliwiania jej opiekunom zagadnięcia :-). Jeśli jednak chciałbyś złożyć tutejszym bóstwom ofiarę, nie obędzie się bez płatności: kwiatki czy specjalne pożywienie dla bóstw trzeba kupić (podejrzewam, że i tutaj jest różnica cenowa dla miejscowych i przyjezdnych, ale tak czy siak nie jest to drogie).

Pułapka nr 5:
ANGIELSKIE MENU
Przyjemna i w miarę czysta knajpka, dużo lokalsów zajada rękoma zawartości swoich mich, czyli wszystko wskazuje na to, że tu zjesz dobrze i tanio. Siadasz, prosisz o menu, a tam niespodzianka – ceny takie, że zaczynasz nerwowo przeliczać, czy Tobie rupii starczy. Pytanie, skąd więc tu tyle ludzi? Odpowiedź prosta, dostałeś menu po angielsku, w którym ceny są inne. Trzeba też uważać na wszelkie dopłaty za obsługę/podatek/co tam im przyjdzie na myśl.

Wskazówka:
Przed wyjazdem przejrzyj fora, blogi, czy serwisy, w których znajdziesz rekomendacje innych podróżników odnośnie knajp. Jeśli wybierasz na miejscu, najlepiej idź tam, gdzie menu jest wystawione w oknie/przy wejściu lub gdzie angielskie i indyjskie menu jest wydrukowane w jednej karcie.
Pułapka nr 6:
TAXI? RIKSZA? TUK-TUK? HELIKOPTER? ...A MOŻE SZALIK Z JEDWABIU?
Taksówkarzom, rikszarzom i wszystkim innym przewoźnikom należałby się osobny wpis. W Indiach jest ich więcej niż jakakolwiek ulica jest w stanie pomieścić, stąd walka o klienta jest bardzo zacięta. Kiedy zaś się już nieszczęśnika dorwie, trzeba go porządnie wydoić :].

Wskazówka:
Nie ma co wsiadać do pojazdu, jeśli nie podadzą ceny za usługę. A jeśli podadzą cenę x, to znaczy, że za 1/3x można jechać, a może nawet i taniej - trzeba się targować lub szukać innego przewoźnika. My staraliśmy się wybierać tych "poczciwie wyglądających". Kiedy odległość nie była duża, stawialiśmy na riksze rowerowe, których właściciele są zazwyczaj biedniejszymi ludźmi - nie stać ich na zakup tuk tuka, więc pracują siłą własnych mięśni. Podczas jazdy jakimkolwiek pojazdem trzeba się mieć na baczności przed wszelkimi dodatkowymi usługami, jakie przy okazji będzie nam chciał nam wcisnąć - oprowadzanie po mieście, zwiedzanie manufaktury jedwabiu, targu z przyprawami itd. Jeśli skusicie się na coś z jego oferty, bądźcie pewni że grubo przepłacicie - ktoś musi wyłożyć na prowizję naganiacza :].
Pułapka nr 7:
SORRY, NO CHANGE
Dziwnym trafem o drobne w Indiach jakoś trudno. Kiedy coś kupujesz, nikt nie ma jak wydać. Sytuacja robi się nieprzyjemna, trwasz ze sprzedawcą w dziwnym zawieszeniu, aż korci Cię, by machnąć ręką na te kilka groszy i powiedzieć, że reszty nie trzeba... i o to właśnie w tej zabawie chodzi.

Wskazówka:
Zadbaj o to, by zawsze mieć drobne. A jeśli nie masz – możesz zabawić się w mały test uczciwości. Jeśli coś kosztowało 80, dałeś 100 i dostajesz swoje 20 spowrotem bez problemu: trafiłeś na porządnego człowieka, daj mu napiwek, conajmniej te 20. Jeśli robi problemy, udaje że nie ma drobnych albo wręcz wymusza, byś mu je darował, bo przecież jesteś bogatym turystą – upieraj się, że czekasz na resztę, niezależnie jak ją zorganizuje, inaczej wzywasz policję. 
Pułapka nr 8:
MAŁPY GROZY ...I INNE STRASZNE RZECZY
Lokalsi bardzo lubią żerować na strachu turysty. Przykładem jest Świątynia Małp - obowiązkowy punkt zwiedzania w Jaipurze. Przed wejściem na teren będziecie przekonywaniu, że bez wykupienia specjalnego przewodnika wycieczka jest potwornie niebezpieczna, bo zwierzęta będą nas atakować. Jest to oczywiście bzdura, ale wielu ludzi się na nią nabiera, więc biznes się kręci.

Wskazówka:
Podziękuj za wyposażonego w plastikową butelkę ochroniarza i spokojnie kieruj się do świątyni. Przedtem pochowaj wszelkie luźne i przykuwające uwagę elementy odzieży - małpy podobno bywają ciekawe tego, co mają przy sobie turyści i porywają - jedzenie, czapki, okulary, czy nawet aparaty fotograficzne. Nie są to jednak zwierzęta agresywne i o ile nie będziemy ich zaczepiać nie powinny w ogóle zwracać na nas uwagę. 
Pułapka nr 9:
WHICH COUNTRY YOU COME FROM?
Jesteś już na miejscu kilka(naście) dni, przemierzasz spokojnie przez targ, wydaje Ci się że nic Cię nie zaskoczy. A jednak, miejscowi i na takich mają swoje sposoby. Grunt, by zagadnąć, nawiązać kontakt, a jak już się zawiąże relacja - przejść do biznesu. Jednym z pytań, które na pewno usłyszysz jest "Which country you come from?". Niezależnie od odpowiedzi, jeśli chwyciłeś haczyk, następują kolejne pytania: na jak długo przyjechałeś do Indii, co już widziałeś, jak Ci się podobało i gdzie dalej jedziesz, czym się zajmujesz w swoim kraju, czy masz brata albo siostrę itd. Po chwili orientujesz się, że negocjujecie cenę produktu, który zupełnie nie jest Ci potrzebny, ale skoro tak miło się gadało to jakoś tak głupio się teraz wycofać...

Wskazówka:
Ucinaj temat na samym początku. Na pytanie skąd jesteś odpowiedz przełamując schemat, czyli np. zamiast podawać nazwę kraju - zapytaj po co mu taka informacja. My często odpowiadaliśmy "z Europy" i zanim pytający otrząsnął się ze stanu zmieszania (Europa? tam chyba jest więcej krajów?), my byliśmy już kilka kroków dalej. Można też nie odpowiadać w ogóle, udając że nie rozumiemy pytania.
Pułapka (?) nr 10:
PODZIEL SIĘ ZE MNĄ
O ile stosunkowo łatwo jest "nie dać się" cwaniaczkowi, który chce wyłudzić od Ciebie kilka rupii, tak odmowa żebrzącemu o drobne na jedzenie dziecku nie przychodzi jak przysłowiowa bułka z masłem. Zwłaszcza, że widzi się w jakich warunkach te dzieci żyją - w brudzie, często na ulicy, żywiąc się tym, co znajdą lub wyżebrzą. Niestety siła oddziaływania bezbronnych dzieci jest często wykorzystywana przez już nie tak bezbronnych dorosłych. Kto nie widział "Slumdoga", niech szybko nadrobi zaległości. Gra na emocjach i poczuciu winy to jedna z najbardziej wyrafinowanych strategii, niestety najbardziej skutecznych.

Wskazówka:
Jeśli chcesz pomóc, zrób to rozsądnie i przemyślanie. Daj dziecku coś do jedzenia zamiast pieniędzy (ale bądź świadom, że może się wkurzyć - my spotkaliśmy się z taką reakcją na polskie słodycze). Pieniądze lepiej wpłać na rzecz organizacji, która w sposób systemowy walczy z biedą. Zaczepki na ulicy, ciągnięcie za rękaw, chwytanie za kolano itd. najlepiej ignorować, ale nie zaszkodzi podarować takiemu dziecku czy żebrzącej dorosłej osobie życzliwy uśmiech.
PODSUMOWANIE
10 potencjalnych pułapek to kropla w oceanie zagrożeń, jakie czekają na Twoje rupie wypłacone w Indiach. Nie mniej, im dłużej w tej wodzie pływasz, tym więcej zasad w niej obowiązującej dostrzegasz i rozumiesz. Nie łudź się, że ominie Cię bycie porobionym - raczej miej się na baczności, by te sytuacje maksymalnie ograniczyć. Nie popadaj jednak w skrajność i nie pozwól, by ciągła walka o kieszeń zdominowała wyjazd. Bądź otwarty na ludzi i dostrzegaj przejawy bezinteresownej życzliwości, nie jest ich wcale aż tak mało. Są  rzeczy ważniejsze od pieniędzy i są takie, które w Indiach dostaniesz całkiem za darmo, ale o nich napiszę jeszcze w kolejnych postach...

6 komentarzy:

  1. Zdjęcia super, temat "jak nie dać się wydoić" to temat rzeka :D Ci przebiegli lokalsi zawsze wymyślą coś żeby przechytrzyć nas turystów :) I zgadzam się, że nim podkusi nas by pomóc żebrzącemu dziecku finansowo, najpierw warto obejrzeć Slumdoga, a pieniądze dać organizacji. Czekam na więcej !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenne wskazowki. Czasami ciezko jest pokonywac te wszystkie trudnosci, wtedy tez latwo jest przybrac postawe zamknieta i w kazdym widziec potencjalnego oszusta. Ale trzeba to przyjac, ze tak juz jest, im chodzi o to , zeby zarobic jak najwiecaj, a nam zeby wydac jak najmniej. Liczy sie zloty srodek i pozytywne nastawienie:))) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. z tego co pamiętam, chyba nie dawaliśmy się aż tak robić, chociaz wiadomo że nie obyło sie bez wpadek.
    najgorzej wspominam żerowanie na naszej niepewności. kiedy było ciemno a nie mieliśmy jeszcze noclegu pierwszej nocy, albo kiedy nie byliśmy pewni jak dojść na szczyt i teraz pytanie: czy pan nas przypadkiem nie wyprowadzi w pole i potem każe sobie płacic za uratowanie życia ;)
    gorzej, że potem to się przekładało na kontakty z ludźmi i baliśmy się po prostu zapytać o droge albo o właściwy autobus - a w większości przypadków ludzie jednak nam pomagdali, a i zdarzała się, bo nie mowię że nie, całkiem bezinteresowna uprzejmość. raz zapytalismy czy możemy wziąc prysznic w przypadkowym hotelu bo w planach mieliśmy nocleg w pociągu i nie chciano od nas ani grosza (rupii ;).

    inna sprawa, że bardzo obstawaliśmy przy cenach sprawdzonych w internecie, a nie zawsze udawało nam sie je wynegocjowac i tak bardzo nie chcieliśmy przeplacić (chociaz na tle wydatków w europie to bylyby grosze) że czasami źle na tym wychodzilismy też. zauwazyłam, że im tańszy kraj, tym bardziej będziemy się liczyc z kasą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wolałbym się pochlastać jak znowu tu przyjechać, jak masz niepokolei w głowie jedziesz do Indii , ciężkie zatrucia na dzień dobry a to tylko początek................

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz można ;) Choć są i tacy, co potem wracają kilkukrotnie w to miejsce.

      Usuń
  5. Wszystko zależy czego się oczekuje. To nie jest kraj dla każdego, to nie jest miejsce które wszyscy muszą zobaczyć, choć jeśli się już zdecyduje to na pewno poszerza świadomość kulturowa i nie jest to czas i wysiłek stracony.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...